PWN, Grażyna Bastek
[RECENZJA] Grażyna Bastek, "Ilustrownik"
Koleżanka E. Dłużewska z redakcji “GW” była świadkinią moich zachwytów nad “Ilustrownikiem” Grażyny Bastek, więc wszystko, co tu napiszę, podlega fact-checkingowi.
Może widzieliście kiedyś słowniki terminów plastycznych, w których banalnie napisanym definicjom towarzyszyły - często czarno-białe - ilustracje? A encyklopedyczny układ za nic nie pozwalał odnaleźć w ich lekturze przyjemności? Otóż - choć “Ilustrownik” jest leksykonem i słownikiem - to nie jest taka książka. To bogato zilustrowana opowieść o sztuce malarskiej, którą można czytać od dechy do dechy i czerpać z niej wiele przyjemności. I wiedzy.
Bastek, historyczka sztuki i kuratorka od lat związana z Muzeum Narodowym w Warszawie, pisze o sprawach, które pozornie wydają się oczywiste. Mamy tu opowieść o pędzlu i czeladniku, o perspektywie linearnej i poliptyku. Ale mamy też dziesiątki terminów, z którymi spotykamy się rzadko, a które z pewnością pomogą wam czytać sztukę. Komu przypisana była purpura tyryjska, gdzie popularnością cieszyła się smalta i czym był ten tajemniczo brzmiący pigment? Co nazywano “martwym kolorem”? Wszystko to bogato zilustrowane. I co ważne - nie w układzie chronologicznym.
“Ilustrownik” zabiera nas bowiem na wyprawę do pracowni malarskiej. Od warsztatu przez budowę obrazu, środki malarskie, “tricki optyczne”, formy dzieła, po badanie obrazów. Ponad 400 stron niezłej przygody.
Książka Bastek udowadnia, że można łączyć takie pisanie o sztuce, w którym jest miejsce na wykład pełen technikaliów z wciągającą opowieść o tym, jak powstawały dzieła, które możemy oglądać w muzealnych salach. Myślę, że udało się autorce stworzyć przewodnik po malarstwie niemal dla każdego, kto ma choć odrobinę otwartości na to, by dowiedzieć się więcej o sztuce malarskiej. Bardzo polecam, zwłaszcza że na historycznosztucznym rynku wydawniczym znajdziecie sporo pozycji, które wręcz odstręczają od dalszego zdobywania wiedzy. Albo są skierowane do wąskiej grupy odbiorców, czyli samych historyków sztuki, lub adeptów szkół artystycznych.
“Ilustrownik” jest kuszącą zachętą do nauki dla każdego, kto patrząc na obraz, chciałby zobaczyć trochę więcej.
Skomentuj posta