Gazeta Wyborcza, Barbra Streisand
[GAZETA WYBORCZA] "Gdy odbierała Oscara, usłyszała od matki: "Coś ty na siebie założyła!""
"Barbra Streisand". W 2010 r. te dwa słowa wprawiały w radosne drżenie ludzi na parkietach dyskotek od Los Angeles po Tokio.
Czy utwór DJ-skiego duetu Duck Sauce, którego jedynym tekstem było imię i nazwisko słynnej piosenkarki, odniósłby taki sukces, gdyby pojawiła się w nim inna gwiazda?
"Gdy mieliśmy już skończoną muzykę, zrozumieliśmy, że coś jeszcze musi się tu wydarzyć", mówił współtworzący duet Armand Van Helden. "Musiało być to coś głupiego. Najlepiej nazwisko kogoś z branży, kto nie ma z tym nic wspólnego", dodawał.
Padło na Barbrę Streisand, jedną z największych ikon amerykańskiego biznesu rozrywkowego.
Jednak o tej historii w monumentalnej autobiografii "My Name is Barbra" nie przeczytamy. Może dlatego, że to pokaźnych rozmiarów pomnik, który piosenkarka wystawiła samej sobie. I nie ma w nim miejsca na takie krotochwile.
Choć Duck Sauce lepiej z wyborem bohaterki swojego utworu trafić nie mogli. Barbra Streisand, która debiutancką płytę wydała w 1963 r., wciąż jest aktywna muzycznie. W 2024 r. nagrała piosenkę "Love Will Survive", którą wykorzystano w finałowej scenie serialu "Tatuażysta z Auschwitz".
W pierwszej setce amerykańskiej listy przebojów magazynu Billboard umieściła 41 utworów, w tym 5 na pierwszym miejscu. 11 jej płyt dotarło na szczyt listy przebojów. Po raz pierwszy znalazła się tam w 1964 r. dzięki płycie "People". Ostatni — w 2016 z "Encore", płytą, na której w gwiazdorskim towarzystwie (m.in. Antonio Banderas, Hugh Jackman i Anne Hathaway) śpiewa musicalowe szlagiery.
Jest jedyną osobą, której płyty docierały na szczyt listy przebojów przez sześć kolejnych dekad. Ma status ikony i najważniejszej amerykańskiej piosenkarki XX wieku. Mimo to wciąż potrzebuje stawiać sobie pomniki.
Wszystko przez matkę. I nos.
(…)
"Dorastałam bez jej akceptacji, wsparcia dla moich marzeń. Nie pamiętam, by kiedykolwiek mnie komplementowała. Gdy ją o to spytałam, powiedziała: »Nie chciałam, żeby odbiła ci sodówa«. Nic dziwnego, że nie ufałam oklaskom".
"Naprawdę ją kocham", pisze Streisand w krótkim rozdziale poświęconym Dianie. „Ale to nie znaczy, że ją lubię".
(…)
"Sprawiam, że moje marzenia stają się rzeczywistością", pisze Streisand w "Epilogu" autobiografii. I - jak już wiele razy - wraca do swojego wyglądu. "Zostałam gwiazdą kina, mimo że nie pasowałam do konwencji. Z asymetryczną twarzą, dostrzegalnym nosem i wielkimi ustami".
Zatem o matce Barbry Streisand. I nosie Barbry Streisand. I autobiografii Barbry Streisand, piszę dzisiaj w sporych rozmiarów tekście.
TUTAJ CZYTAMY
Skomentuj posta