Wydawnictwo Literackie, Katarzyna Marczewska, Neige Sinno
[RECENZJA] Neige Sinno, "Ponury tygrys", tłum. Katarzyna Marczewska
Nic nas nie przygotowało na taką książkę. Bo czy spodziewali się Państwo usłyszeć kiedyś głos kobiety, którą przez lata gwałcił ojczym-pedofil? I to głos, który już w pierwszym zdaniu mówi: “Właściwie bowiem także i mnie się wydaje, że najbardziej interesujące jest to, co dzieje się w głowie oprawcy”?
Obawiam się, że algorytmy tego miejsca też nam nie pomogą, bo przecież po co nam te słowa? Pedofil? Brzydkie takie. A Neige napisała - to jej słowa - “książkę w poszukiwaniu prawdy”. “Prawdy, którą trudno uchwycić, trudno sformułować, prawdy ponad pozorami. Nie unieważnia ona całkowicie prawdy widocznej, prawdy dobrych stron, chwil radości, rodzinnych fotografii, lecz zmienia jej naturę, jest jej ciemną stroną, przeklętą siostrą syjamską”.
Ciekawe, czy ta prawda się tu przebije.
Neige Sinno w “Ponurym tygrysie” (tłum. Katarzyna Marczewska) przypomina, że w kulturze gdzie opowieści konkurują ze sobą na niezwykłość, opowieść “z głowy” pedofila jest po prostu atrakcyjna. “Lolita” Nabokova była wybitną literacko i diablo przebiegłą grą z tą atrakcyjnością. Neige również gra. I to są gry warte waszej lektury.
Francuska pisarka nie chce opowiadać tylko o pedofilu. Chce opowiedzieć o sobie. Robi to w książce łączącej autobiograficzną opowieść z esejem krążącym wokół tematu pedofilii i jej ofiar. “Kiedy się poznajemy, ja mam sześć lat, a on dwadzieścia cztery. Żywi wobec mnie najlepsze w świecie intencje”, pisze Neige. Ojczym próbuje zastąpić jej biologicznego ojca. Bardzo próbuje.
“Od samego początku staję okoniem. Nie chcę nazywać go tatą. Nie potrzebuję jego miłości, wychowania, jego czułych gestów (...) Przychodzi więc w nocy i pieści mnie, kiedy mniej się przed tym wzbraniam”.
Autorka kapitalnie łączy opis swojej relacji z ojczymem, znajdując niełatwą równowagę pomiędzy tym, co czytelnik jest w stanie znieść, potrzebą ekspiacji, a uniwersalizacją swojej opowieści. “Z oczywistych powodów - pisze Neige - ogromnie bym chciała móc zachować dystans, lecz na szachownicy przypadło mi w udziale inne miejsce”.
Szybko czytelnicy dostrzegą, że jest to jednak esej o tym, że żyjemy w “teatrze okrucieństwa”, w którym podejmuje zupełnie arbitralne decyzje dotyczące tego, co uznamy za zbrodnię i jak będziemy się z nią społecznie obchodzić. Ludobójstwo jest straszniejsze od pedofilii, ale czy dla ofiary pedofila? Może. Przemoc seksualna wobec dzieci - i o tym jest też ten brawurowy esej - jest powszechna. Doświadczyło jej w Polsce co czwarte dziecko.
Gwałt? Do czterech odlicz.
Neige w “Ponurym tygrysie” pisze z pozycji dystansu, powściągając emocje, ale też bez nadmiaru eufemizmów. “Gwałciciel gwałci, aby istnieć”, zauważa francuska pisarka. To czyn staje się źródłem mocy, a jego powtarzalność - napędem do działania. Krążąca wokół pedofilii opowieść szczęśliwie dotyka też innych tematów, a jednym z najciekawszych jest miejsce autorki w społeczeństwie. Neige przegląda się choćby w książkach Annie Ernaux, o których słyszy, że “trafnie opisują poczucie zdrady towarzyszące awansowi społecznemu”.
Rozczarowaniem dla Neige jest odkrycie faktu, że rodzice Ernaux byli sklepikarzami. “Dla prostych ludzi to rodzaj instytucji”. “W moim pojęciu – z racji wspomnień o sklepiku Rif, pamięci o wstydzie, o upokorzeniu, jakich doświadczyłam w dzieciństwie – sklepikarze, którzy mogą wedle swego widzimisię udzielać albo udzielać albo odmawiać kredytu, należeli do burżuazji”.
Kupowanie na zeszyt. Do ilu odlicz?
Neige czasem prowokuje czytelników, nie dając się przyszpilić do “lewicy”, czy “prawicy”. “Nie czytałam teoretycznych prac feministycznych”, zaznacza, choć - jak pisze - “zapewne znalazłabym w nich odpowiedzi na wiele pytań”. Autorka “Ponurego tygrysa” kocha Ernaux, ale dystansuje się od “teoretycznego” feminizmu. Intrygujące, choć pokazujące, że twórcy często dzisiaj unikają politycznego uwikłania swoich tekstów. I tak zostaną uwikłane. Autor nie musi nic robić.
Co innego teksty o Auschwitz i II wojnie światowej. To Primo Levi, Sołżenicyn i Kertész uczyli autorkę rozpoznawać zło w historii i namawiali do przeciwdziałania mu. Skąd zło i czy na pewno jest banalne? Sporo tu o tym.
Jednocześnie Neige wypowiada kontrakt z czytelnikiem, w którym dawno temu napisano, że pisanie jest czynnością autoterapeutyczną.
Neige: “Nie wierzę w uzdrawiającą rolę pisania. Nawet gdyby to było możliwe, myśl o terapii za pomocą książki budzi we mnie odrazę”. W innym miejscu: “Wizja pisania jako terapii zawsze wydawała mi się podejrzana, tak jakby opowiadanie, opowiadanie o sobie, ujawnianie własnych cierpień było drogą do zbawienia. Ta myśl zawsze budziła mój sprzeciw”. Gdy do tego dodamy jeszcze informację o tym, że Neige nigdy nie poddała się “psychoanalizie ani nawet psychoterapii”, obraz się dopełnia. Wyborem autorki jest przeżycie życia, jakim jest. Jej wybór, choć od książki aspirującej do eseju, w którym to ofiary, a nie jakiś kolejny Humbert Humbert mają być głównym podmiotem opisu, oczekiwałbym większej otwartości choćby na opowiedzenie o tym, jakiej pomocy potrzebuje wiele innych ofiar pedofili.
“Nic nie zrobiłam. Nie sądzę, żeby chodziło o traumę, to po prostu życie”. Budzi to mój szacunek.
Jest to lektura niełatwa, drażniąca, działająca na emocje, pobudzająca do przyjrzenia się swojemu życiu, zachęcająca do tego, by przestać milczeć. I by nie uciekać przed brutalnymi prawdami o świecie, w którym funkcjonujemy. Nie pomoże nam oburzenie, wzmożenie moralne, strach, gniew. Pomoże nam prawda. Po to powstała ta poruszająca książka.
* Za lekturę otrzymałem wynagrodzenie od wydawnictwa.
Skomentuj posta