Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk, "Moment niedźwiedzia"
Brzdącem będąc trafiłem na spotkanie autorskie Olgi Tokarczuk w wałbrzyskiej bibliotece Pod Atlantami. Mocno speszony i może nie wszystko jeszcze rozumiejący z uwagą słuchałem ciepłego głosu autorki otoczonej przez dwóch mężczyzn, którzy wraz z nią występowali w tym quasi-panelu. Nie zbieram autografów autorów na książkach, bo przeważnie uważam to za zbyteczne mazanie mi po egzemplarzu, ale wtedy stanąłem w kolejce po autograf i do dziś przechowuję jako wspomnienie całkiem intymne. “Gra na wielu bębenkach” z pewnością też ze względów literackich szybko stała się jedną z moich ulubionych książek Tokarczuk, a do dziś miałem tylko jeden brak w lekturze tej autorki - “Moment niedźwiedzia”, do którego podchodziłem nieufnie i trochę słusznie. Na tom składa się kilkanaście artykułów powstałych w latach 1997-2011, podzielonych na trzy części - Heterotopie (artykuły “poważniejsze”), pliki podróżne (trochę jak notatki do “Biegunów”) i “Pstrąg w migdałach” (teksty o lokalności i dolnośląskim pograniczu). Z tych trzech najciekawszy jest oczywiście “Pstrąg w migdałach”, Tokarczuk płynnie przechodzi między tekstem informacyjnym a opowiadaniem i uwodzi tym, co przyczyniło się do sukcesu większości z jej książek - wrażliwością na świat i nieszablonowym jego widzeniem. “Pliki podróżne” to różne notatki, teksty raczej krótkie niż długie, z których dowiadujemy się o Tokarczuk-podróżniczce, co jest anegdotycznie ciekawe i trochę umożliwiające podejrzenie pisarki w stanie twórczym. Gorzej z tymi “heterotopiami”, gdzie Tokarczuk próbuje przedstawić swoje stanowisko polityczne, czy poglądy na społeczeństwo. To nie są najgłębsze analizy, to dość powierzchowna ocena faktów, ubrana w język i styl ale rozczarowująca.
Książka na popołudnie, z tymi momentami, za które kocham pisarstwo Tokarczuk. Pozostaje jeszcze coś z lokalnego patriotyzmu, bo gdy pisze autorka o moich rodzinnych okolicach, to mam ochotę spakować się i wyruszyć na Bardo, Kłodzko, Nową Rudę. I dopiero po lekturze przypominam sobie, że tym okolicom najlepiej w micie. Rzeczywistość jest tam bardziej skrzecząca. Zatem cytat na koniec:
“Jest to dolina w niewysokich górach w Kotlinie Kłodzkiej. Najbliższym grzbietem gór biegnie granica. Deszczowe chmury często zatrzymują się tutaj, dlatego jest wilgotno, a rośliny są bujne. Miejsce to należało do różnych ksiąstewek i państw, ulegało wielu wpływom. Zmieniało nazwy tak samo, jak inne miejsca w tej okolicy. Zamieszkiwali je ludzie, któzy przychodzil i odchodzili, Jedni trwali tu dłużej, inni krócej. Mam wrażenie, że wszystko zapisało się tu jak na wielkiej, trawiastej płycie CD. Żadna wielka historia, żadne daty traktatów, zwycięstw i kapitulacji, lecz właśnie tysiące drobnych, małych sprawom z których składa się życie człowieka.”
Skomentuj posta