Ośrodek KARTA, Aleksandra Janiszewska

"Wstaje świt. Dzienniki młodych z pierwszych lat powojennych 1945-1948"

Poznań, 1945 rok. Rosjanie wkraczają do miasta, wypierają Niemców z kolejnych dzielnic, walki trwają kilka dni. Nasza bohaterka jednak nie jest zachwycona stylem wyzwolenia. W dzienniku pisze:

“Ogólne wrażenie raczej bardzo ujemne. Porównuję z wkroczeniem wojska niemieckiego w 1939 roku. Było to jednak, może tylko w wypadku, z którym się spotkałam, kulturalne, wstrzemięźliwe opanowanie kraju! Tu - żądza niszczenia, żadnych form, bardzo różny poziom. Jesteśmy mocno rozczarowani!”

Mocne 3 na 10…

Lektura dzienników pisanych przez młodych ludzi “tużpowojnie” to doświadczenie, które wszystkim polecam, zwłaszcza lubiącym narzekać na kolejne pokolenia. Znajdziecie tam absolutnie wstrząsające fragmenty, myśli zaskakujące prostotą przy jednoczesnej głębi przekazu. Czytam to lekko zahipntoyzowany pomysłowością tużpowojennej młodzieży i jej wielką chęcia bycia przydatnymi. Nie powinno to dziwić, ale eksplikacja tych idei na papierze naprawdę zaskakuje. Tye recenzji, a teraz zapraszam do lektury całego fragmentu, w którym Felicja Szuster (lat dwadzieścia pięć) ocenia oswobodzenie przez Rosjan. Jurorzy ‘Must be the music’ mogą się od niej wiele nauczyć. Must-read!

29 stycznia 1945:

“Orientujemy się jeszcze w porę, aby prędko pochować resztę przedmiotów, jak przed Cyganami. Wyjmują patefon, grają z dziecinną radością, wychodzą do łazienki, używają naszych szczoteczek do zębów, rozłażą się trochę jeszcze nieufnie. Na górze rozbijają mieszkania kolbami. (....) Większość młodzi chłopcy. Gdy się trochę oswoili, częstują nas wódką i wieprzowiną otrząsają popiół na dywan i plują na podłogę. Niektórzy subtelniejsi, inni mówią, że byli w gimazjum. Nie znają innych języków, nawet łaciny. Rapsodia Liszta? - to dla nich ładny fokstrot. Znają jednak kilku kompozytorów niemieckich, a wszyscy Chopina. Lepiej od niego chyba tylko jeszcze Wandę Wasilewską. Wreszcie odchodzą. Każą nam zabrać wszystko, co zostało w niemieckich mieszkaniach - więc plądrujemy. Odrobinę żywności i jakieś potrzebne, a nam dawniej zabrane, rzeczy znosimy na dół.

Ogólne wrażenie raczej bardzo ujemne. Porównuję z wkroczeniem wojska niemieckiego w 1939 roku. Było to jednak, może tylko w wypadku, z którym się spotkałam, kulturalne, wstrzemięźliwe opanowanie kraju! Tu - żądza niszczenia, żadnych form, bardzo różny poziom. Jesteśmy mocno rozczarowani!

1 lutego 1945 zapisuje zaś:

“Dzień tak samo okropny, jak poprzednie. Rano gonienie dookoła domu Niemca, który rzucał granatami, w południe sypią się nowe szyby w kuchni i łazience, od pocisku. Wizyty krasnoarmiejców. Giną znów niektóre przedmioty. Mnie wszystkie kosztowności, brylanty, złoto. Czynię sobie wyrzuty, iż tego nie zakopałam, lecz przecież nie znalazłam Rosjan!”

Dzień późnej:

“U nas natomiast częściowo dopełnia się porcelanę, kompletuje krzesła. Ma podobne nastawienie do Rosjan co i ja, tak samo głęboko jest rozczarowana zachowaniem się Polaków.

W ciągu dnia spokój. Raz jeden bombardowanie Jest to dużo lepsze od wizyty Rosjan. Przy sąsiedniej ulicy nowe trupy niemieckie. Już bez butów i bez spodni.”

Żaden podręcznik historii nas tego nie nauczy, nawet kilkaset stron doskonałej “Wielkiej trwogi” Zaremby nie jest w stanie przebić pomysłów młodych ludzi, które znajdziecie w książce “Wstaje świt. Dzienniki młodych z pierwszych lat powojennych” w wyborze i opracowaniu Aleksandry Janiszewskiej. Wydawnictwo Ośrodek Karta - brawo!

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jaka woda u Żywulskiej?