Znak, Jacek Dehnel, Piotr Tarczyński, Maryla Szymiczkowa

Maryla Szymiczkowa, "Seans w Domu Egipskim"

Maryla Szymiczkowa w trzecim tomie kryminałów z wszędobylską profesorową Szczupaczyńską w roli głównej nie zawodzi, choć nie porywa. Było mi smutno, że tak łatwo zidentyfikowałem mordercę i jedynie bystre obserwacje kulturoznawcze, ożywienie Krakowa u progu roku 1899 i niezwykła erudycja autorki sprawiły, że się nie nudziłem czekając na dość oczywiste dla mnie zakończenie. Niestety w grze “złap mordercę” Szymiczkowa zastosowała prosty chwyt i zbyt dużo wypeplała. Poza tym świetna książka, idealna wakacyjnie.

Modernistyczna kamienica na rogu dzisiejszej ulicy Retoryka i Smoleńsk musiała zaskakiwać przechodniów - egipskie motywy, sfinksy, faraony, hieroglify i ornamentyka świadczyły o ambitnym choć mocno kiczowatym poczuciu estetyki tak właścicieli jak i architektów Epoka była schyłkowa, w Krakowie pojawiali się różni szarlatani - osoby o zdolnościach mediumicznych, mistrzowie przepowiadania przyszłości i artyści, którzy wierzyli, że stworzą nowy świat, choć ledwo udawało im się przeżyć do kolejnego miesiąca. W dumnym, acz dość biednym mieście, profesorowa Szczupaczyńska znowu znajduje się w centrum wydarzeń - tajemnicze morderstwo podczas seansu spirytystycznego to dla profesorowej istny narkotyk. Kraków tkwi w zawieszeniu pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem, sądy udają pracę, a nikomu nie zależy na rozgłosie. W ciągu kilku dni to na szerokich barkach profesorowej spocznie zadanie odnalezienia mordercy. A jest to praca, do której nasza bohaterka wręcz się rączo rwie. I nic dziwnego - w końcu Kraków zaludniają postaci oryginalne i intrygujące, a mimo odrazy, kto by nie chciał zobaczyć, jak żyje Szatan?

Szymiczkowa bawi się z nami klasyczną wersją kryminału, nie urąga gatunkowi, choć też jakoś bardzo twórczo go nie wzbogaca. W porównaniu do tomu drugiego dużo mniej w nowej powieści nawiązań do XXI wieku, o którym autorka wie zadziwiająco dużo, mniej też rozważań o samym Krakowie, więcej uzasadnionych złośliwości pod adresem samej Szczupaczyńskiej, oraz mniej profesora Szczupaczyńskiego. Tu bardzo recenzentowi brakowało relacji z dokonań klubu cyklistów, którego Szczupaczyński był ważnym członkiem. Szymiczkowa najwyraźniej chciała opowiedzieć czytelnikom o krakowskiej scenie artystycznej, dzięki czemu mamy obszerne fragmenty poświęcone Przybyszewskiemu (z ostrą krytyką tych jakże dziwacznych tez) i dziejom sztuki w Krakowie ostatnich, dziewiętnastowiecznych jeszcze lat. Jak zawsze tła, które dzierga swoim piórem autorka, zaskakują erudycją i znajomością szczegółów, zwłaszcza w zakresie damskiego przyodziewku.

Należy mieć nadzieję, że Szymiczkowa znajdzie jakiś sposób na przeniesienie Szczupaczyńskiej w inne regiony, na inny teren, a może nawet w inny czas - pora opuścić krakowskie pielesze i może jakąś kuzynkę odwiedzić? Jestem miłośnikiem kryminałów pani Szymiczkowej, ale kiełkują we mnie pewne obawy, które z pewnością okażą się nieuzasadnionymi. Póki co przed nami “Sens w Domu Egipskim” - lektura idealna na letnie podróże, tym bardziej, że mocno zimowa.
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jakie stopy opisała Szmaglewska?