Czarne, buforowanie, Wojciech Nowicki

BUFOROWANIE - Wojciech Nowicki, "Cieśniny"

To jest proszę Państwa, LITERATURA. Wojciech Nowicki i jego "Cieśniny" to czytelnicze wyzwanie, proza gęsta językowo, przez którą trzeba się przebijać nigdzie się nie spiesząc. Coś na kształt apokryfu, gdzie współczesny bohater w eseistycznej formule przemierza świat tak w jego topograficznym jak i historycznym wymiarze. Jeśli jesteście czuli/czułe na język i lubicie się trochę pogubić w literaturze, to jest to książka, której nie możecie ominąć. Nowickiego fascynuje dziewiętnastowieczna wizja szaleństwa, gdy nauka próbowała zrozumieć, dlaczego niektórzy mają potrzebę podróżowania.

Dzisiaj fragment, ale powiadam wam - to jest wybitne dzieło.

---

Miałem wtedy jechać do Kowna. Przez okno widziałem, jak na stację wjeżdżał piętrowy skład pomalowany na czerwono, identyczny jak mój, krótki pociąg pełen udogodnień; a mimo to w moich oczach nadal wyglądał jak ponury pociąg podmiejski; zawsze mam takie wrażenie w piętrowych wagonach, bo właśnie piętrowym pociągiem, albo gorzej jeszcze zwykłym niebiesko-żółtym składem elektrycznym uciekałem zazwyczaj z miasta, gdziekolwiek, wystarczyło wsiąść i jechać, i były to składy pełne syfu, brudu, wżartego aż po tory kreozotu i rozlewającego się rdzą dalej, na pola, na drogi, śmierdzące nudą i snem pasażerów wożonych co rano do pracy w godzinach tak wczesnych, że aż należały jakby do innego, nie mojego świata. Niezależnie od samego pociągu i komfortu, a nawet, jak miałem się później przekonać, niezależnie od kraju, piętrowy pociąg na krótką chwilę, lecz nieodmiennie kojarzy mi się więc z ucieczką i przypadkowym uczestnictwem w masowych migracjach robotników przybyłych do miasta przed świtem i opuszczających je wczesnym popołudniem, trochę złachanych i wypitych, rozwalonych byle jak po kątach, wbrew zakazom podróżujących w otwartych drzwiach wagonu i często palących. Konduktorzy mijali ich jak ociemniali, wiedzieli bowiem z doświadczenia, że nie należy się z nimi wdawać w nieistotne spory dotyczące przepisów kolejowych i podstawowych zasad współżycia społecznego.

Na wileńskiej stacji te dwa identyczne pociągi mijały się z daleka, przez całą szerokość torowiska. Odległość między nimi była na tyle duża, że dopiero mrużąc oczy i bardzo wytężając wzrok, dostrzegłem napis na czole tamtego składu: świecące na żółto diody układały się w słowo MINSK. Mińsk, do którego wybierałem się wielokrotnie, lecz w którym nigdy dotąd nie byłem, miasto, znane mi tylko z lektur, zdjęć i doniesień prasowych. Mińsk stanął mi teraz przed oczami jako podmiejski pociąg, bliźniaczo podobny do pociągów podmiejskich z dalekiej przeszłości, zwykły elektryczny skład, na który wystarczy kupić bilet w kasie i po niedługiej podróży dotrzeć na miejsce.

(Wojciech Nowicki, "Cieśniny", wyd. Czarne)

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Ile fajerek w hecy?