Wydawnictwo Literackie, Julia Fiedorczuk

[RECENZJA] Julia Fiedorczuk, "Pod słońcem"

Czy Państwo też już zweryfikowali swoją zdolność do czytania w czasach pandemii? Miały być sążniste tomiszcza, przeczytany Tołstoj czy Proust, a wam dalej ciężko się zabrać za krótką nowelkę? Możemy się rozgrzeszyć - rzeczywistość nie jest najprostsza, a do tego chyba wszyscy jesteśmy przebodźcowani. Wyjście do sklepu zaczyna przypominać przygotowania do wizyty w laboratorium chemicznym, a codzienne gotowanie sprawia, że mam wrażenie, jakbym zamienił się w zmywarkę na dwóch nogach. Na szczęście rzeczywistość wynagradza mi to większą niż zwykle dostępnością ciekawych wykresów i statystyk, a zawsze miałem do nich słabość. Wykresy o zarażonych? Mogę przeglądać godzinami!

“Pod słońcem” Julii Fiedorczuk jednak sprawiło, że przyssałem się do lektury i spędziłem kilkanaście godzin zauroczony tym jak można widzieć i odczuwać świat a następni przenieść go do literatury. Gdy Olga Tokarczuk mówiła o “czułym narratorze” kręciłem nosem. Kategoria “czułości” jest dla mnie podejrzana, bo może usprawiedliwić ckliwość i naiwność, których nie lubię. Może opisywać kicz, który przecież zawsze jest bardzo czuły, może też być “czuły narrator” narratorem, którego interesuje wyłącznie esencja a nie akcja i działanie, a te w powieściach się przydają. Zdaje się, że Fiedorczuk zrealizowała postulat Tokarczuk w najlepszy możliwy sposób poprzez pokazanie jak jej bohaterowie i bohaterki uwikłani są w świat, na który składają się nie tylko wydarzenia z życia prywatnego i wielkiej historii, która całkiem brutalnie wkracza na ich podwórko, ale też świat, gdzie liczy się to co nie-ludzkie.

Jest to opowieść bardzo konserwatywna, bo przecież ile już czytaliśmy historii o tym jak jacyś ludzie - para hetero - budują swój świat, od początku miłości aż po starość? Ile już znamy narracji o życiu na wsi, w otoczeniu przyrody, gdzie nasi bohaterowie spotykają się z charakterystycznymi postaciami polskiej literatury - a to cygański wóz, a to ukrywana Żydówka, wiejski głupek czy tajemniczy i mądry stary nauczyciel. Trzeba przyznać, że w warstwie opowieściowej Fiedorczuk nie wyważa żadnych drzwi i tworzy opowieść bardzo tradycyjną. Podział ról jest tu dość oczywisty i gender bohaterów Fiedorczuk jest raczej klasyczny. Gdyby nie język i wspaniały pomysł na sposób opowiadania byłbym trochę rozczarowany, bo jednak fikcja jest też od tego, by tworzyć bohaterów niemożliwych, a ci, których poznacie na kartach “Pod słońcem” są jak najbardziej prawdopodobni. Modernistyczność tej powieści to jednak temat na większą rozprawkę, a ja tu chcę przecież was zachęcić do lektury. Dlaczego? Bo bohaterowie Fiedorczuk to nie tylko ludzie - to rośliny, które odgrywają tu rolę czynną, to zapachy i kolory, zwierzęta współżyjące z ludźmi i akcją powieści. To pisanie odpowiadające na postulaty uwzględnienia świata nie-ludzi w większym niż dotychczas stopniu.

Historię ludzi, zwierząt i roślin widzi Fiedorczuk jako wspólną baśń i choć to dopiero próba takiej opowieści, to niezwykle udana. Autorka momentami bawi się swoim pomysłem, próbując uchwycić inne punkty widzenia. Zachwyca mnie próba napisania fragmentu książki z punktu widzenia sówki, z góry skazana na niepowodzenie, bo przecież nie wiemy nawet jak to zwierzątko odczuwa czas, jak widzi przestrzeń i co jest dla niej najważniejsze. Ale czemu nie spróbować?

Do tego język niepozbawiony metafor, czasem zdawałoby się banalnych i naiwnych, ale budujących świat przedstawiony nadczule, korzystając z prostych skojarzeń, które mogą mieć bohaterowie książki. Fiedorczuk nie kombinuje z językiem, a sięga po to co w nim dostępne i już rozpoznane, jednocześnie komponując to w opowieść o poetyckim uroku, przy czym nie przeginając w stronę rozpoetyzowanej nieczytelności.

Dzisiaj często - nie mając trochę nic innego do roboty (ile można wgapiać się w wykresy?) - lajkujemy wiadomości typu “sarny w środku miasta”, “dziki spacerujące po osiedlu z wielkiej płyty”, “lisie szczenię znalezione na grodzonym osiedlu”, “za chwilę miasta staną się jedną wielką miejską łąką”, “koronawirus zmniejszył smog”. Dostrzeganie, że nie jesteśmy sami w świecie, a maleńki mikrob potrafi wywrócić całą gospodarkę i wpłynąć na nasze życie to też element ważny dla nowej narracji, zwiastun możliwego końca antropocenu. Literatura jest od tego by tworzyć rzeczy nowe - tak napisałem powyżej narzekając na tradycjonalistyczną mocno warstwę wydarzeniową “Pod słońcem” a z drugiej strony przecież to właśnie jest tworzenie rzeczy nowych - Fiedorczuk napisała książkę na nową epokę. Być może. Piękna, mądra i czuła powieść. Zazdroszczę wam, że lektura dopiero przed wami.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Wisława Szymborska literackiego Nobla dostała w roku...