Miron Białoszewski, Zbigniew Herbert, Wiersz na dobrą noc
[WIERSZ NA DOBRĄ NOC] Zbigniew Herbert "Lekcja Białoszewskiego"
Jak pewnie część z Państwa obejrzałem dzisiaj wyimki senackiej komisji kultury, na której dużo padło ciekawych słów o tym, czym jest etyka dziennikarska. Michałowi Nogasiowi - Nogaś na stronie - w podziękowaniu za płomienną mowę dedykuję "Lekcję Białoszewskiego", wiersz Zbigniewa Herberta rzadko publikowany, bo i odczytany z rękopisu i zapisany bodajże po raz pierwszy w 2017 roku przez Agnieszkę Klubę.
Pisze Herbert: „Miałeś rację mistrzu Mironie / nasza święta mowa / rozpadła się”. Rozpadła się, dodaje, z nieszczęścia, starości, niemocy, upodlenia. I rozpadła się na mlaskanie, szczekanie, za pomocą którego się porozumiewamy.
"Żadna składnia nie ulituje się" nad naszą świętą mową, pisze poeta. I gdy rozmawiamy o cenzurze, końcu jakiejś epoki, przynajmniej w mniemaniu tych, dla których radio, o którym sporo ostatnio się mówi, jest legendą i doświadczeniem kształtującym świadomość, to warto pamiętać też, że ten rozpad jest postępujący, wpisany w długie trwanie świata i człowieka na nim. Herbert w rozpaczy przyznaje, że stracił poczucie czasu, poczucie humoru, a składnia o rozpiętości "światów międzyludzkich" trafiła na równinę mazowiecką. Kto był nad Bugiem ten wie, jak niewielkie wzniesienie jest potrzebne, by kilometrowe widoki rozpościerały się przed patrzącymi.
Na zakończenie wiersza pisze autor "Pana Cogito" o tym, że obserwuje widmo inflacji, dziurę ozonową, ale to co go przeraża to "nieustanny ubytek słów", który skutkuje ubytkiem "wody w narodowej rzeczy".
W artykule "Wierność" opublikowanym na łamach - o ironio - "Solidarności" w 1993 roku Herbert pisze:
"Zamęt dotyczy nie tylko takich elementarnych kategorii, jak dobro i zło, sprawiedliwość i niesprawiedliwość, zbrodnia i kara, ale zatraciły także znaczenie słowa przyziemne, powtarzane nieskończoną ilość razy, takie jak reforma, prywatyzacja, wolny rynek, inflacja. Ze społeczeństwa, które znajduje się w stanie ciężkiej zapaści semantycznej, można wszystko zrobić".
Dlatego dziękuję Michale (wołacz) za przywrócenie dzisiaj równowagi w tym świecie zapaści semantycznej. Jako niepoprawny pesymista zdaję sobie sprawę, że poprawia to nastrój i dodaje otuchy nielicznemu gronu, a rozpadu już nikt nie zatrzyma - czy to Ernest Zozuń z dykcją prawnika na rozprawie rozwodowej, czy Agnieszka Szydłowska w emocjonalnej opowieści autobiograficznej, czy Bartek Gil ucieleśniający ludowego trybuna. Nie ma szans, wszyscy to wiemy i na dobranoc nie zamierzam pozbawiać nas tego złudzenia, tylko dla spokojnego snu. Ale przez chwilę miło było posłuchać. Dziękuję.
Skomentuj posta