Wydawnictwo Poznańskie, Iwona Zimnicka, Jonas T. Bengtsson

[RECENZJA] Jonas T. Bengtsson, "Życie Sus"

Jadąc na urlop pomyliłem „Życie Sus” Jonasa T. Bengtssona z “Poparzonym dzieckiem” Stiega Dagermana (tłum. Justyna Czechowska) i nie żałuję, bo przeczytałem coś, co wydaje się być współczesną wersją “Dzieci z Dworca ZOO”, ale bez topornego moralizatorstwa, w innych dekoracjach, kilkadziesiąt lat później i w innym społeczeństwie. Czyli właściwie całkiem inna książka, ale jednak wyczuwałem w sobie to samo napięcie, które miałem jako wczesny nastolatk czytający dokumentalną książkę Kai Hermann i Horsta Riecka.

Sus ma dziewiętnaście lat, brata w śpiączce, ojca w więzieniu, mieszkanie w bloku i niewiele kasy. Czekając na powrót taty stara się wytrenować siebie, by zemścić się na starym za zabicie matki. Do tego Bengtsson dodaje portret kopenhaskich przedmieść. Ten opis wcale nie brzmi bardzo zachęcająco, bo takich historii już nam literatura i film trochę opowiedziały, ale Bengstssonowi udaje się wyjść z tego obronnym piórem. Jak tego dokonuje? Głównie precyzyjnym językiem, fantastycznym budowaniem krótkich, ostrych zdań. Do tego świetny montaż i nawet ten lekko kiczowaty i przewidywalny jednak pomysł na powieść zamiast zamienić się w tradycyjny thriller o patologii przedmieść i nieszczęśliwych dziewczynkach wpadających w sieć złych narkotyków (ach, groza, czujecie już?) staje się opowieścią o próbie uwolnienia się z okowów patriarchalnej przemocy.

Bengtsson w doskonały sposób pokazuje czytelnikowi z czego składa się dziewiętnastolatka ćpająca hasz i próbująca zabić kotka, bo postanowiła być tak twarda, że nic nie stanie na jej drodze. A kotek stanął. To w warstwie narracyjnej niezły kicz, z którego mniej sprawny pisarz uczyniłby coś, co nadawałoby się jedynie do przemiału na papier makulaturowy, a tu czyta się to tak, jakbyście sami byli tym kotkiem i Sus w jednym. Bolesny, dokładny, idealnie różnicujący tempo opowieści, wspaniały pisarz.

Skandynawscy pisarze mają przesadną skłonność do wiary w lokalne systemy - policji, sądów, resocjalizacji. Widać to często w kryminałach. U Bengtssona aż zadrżałem, gdy pojawił się dobry policjant. Tylko nie to - wykrzyknąłem w duchu, bo ja nie gadam jak czytam. A jednak nawet ten dobry policjant został tu opowiedziany jakoś inaczej, tak że nie domagałem się od autora, by jednak napisał, że facet zdradza męża z jakąś lafiryndą i diluje dragami w miejscowym przedszkolu. Mistrzowskie!

Jestem nad wyraz ironiczny, ale dlatego, że po lekturze “Życia Sus” zrobiło mi się bardzo smutno. Zatem już wiecie, że to nie może się skończyć. Już sam tytuł przecież mówi, że będzie tu całe życie. Bengtsson jest autorem skupiony, przyczajonym i uważnym jak jego bohaterka, a książka przełożona przez Iwonę Zimnicką ucieka przed gatunkowymi mieliznami, dzięki czemu literatura wzbogaca się o bohaterkę, o której warto pamiętać.

Bardzo polecam lekturę. A za chwilę biorę się za tego Dagermana, bo już sam tytuł “Poparzone dziecko” zapowiada jakąś straszną szwedzką opowieść, a mi tego trzeba. Przeczytałem dzisiaj “Mur duchów” Sary Moss w tłumaczeniu Pauliny Surmiak i to też historyjka mocno przerażająca, choć nadmiernie ideologicznie oczywista. Jakbyście chcieli mi podpowiedzieć jakieś radośniejsze lektury, to będę wdzięczny.

jeden komentarz

tom

25.07.2020 20:30

Jeżeli, jak wynika z recenzji, nie znałeś pisarza nazwiskiem Bengtsson, polecam nadrobić zaległości. Dla mnie to jeden z tych nielicznych autorów, na którego książki rzeczywiście czekam. Submarino to zresztą już klasyk, a Baśń wcale nie jest gorsza. Te kolejne powieści są tworzone dość konsekwentnie, są takie jak piszesz: skupione, precyzyjne, momentami zabrzmiewają kiczem, w gruncie rzeczy są to takie odwócone kryminały (z innej, niepolicyjnej perspektywy), ale zawsze bronią się przed popadnięciem w banał i masówę. Nigdy nie ma mowy o chałturze, quality control zawsze na dobrym poziomie

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jak miała na nazwisko Oleńka z "Potopu"?