Adam Lach, Dyba Lach

[RECENZJA] Dyba & Lach, "Rewizje"

Zacznę recenzję od scenki rodzajowej, następnie przejdę do opisu dzieła i kilku z niego cytatów, by na koniec wam napisać - chcecie to mieć. Skrót ten piszę dla tych, co chcą już przewinąć internet dalej, ja was świetnie rozumiem - też jak widzę zestawienie czerwonego z białym, to często chcę zmienić kanał.

---

Taszczyłem do mieszkania wielkie pudło z (niespodzianka!) książkami, gdy do pomagającego mi w transporcie M., podjechał jakiś rozczochrany użytkownik roweru a’la jestem fajnym ziomkiem ze zbawiksa co se śmiga na kolarce. I ten drab jeden krzyczy do mnie: witamy na Kępie. Po siedmiu latach mieszkania w odległości rzutu beretem do pomnika Osieckiej jakiś ziomek mi mówi “elo na Saskiej”. No weź spadaj człowieku, skąd ty się urwałeś? Ja tutejszy!

I tak by się skończyła moja znajomość z Adamem Lachem, gdyby nie to, że do akcji przez sosziale wkroczyła Dyba Lach i od słowa do słowa uznaliśmy, że chcemy się poznać. I wiecie co? Ci moi sąsiedzi to w cholerę zdolni są. I to jak zdolni! Tak zdolni, że mnie zdołowali na całą sobotę. Duet Dyba & Lach wydał właśnie album “Rewizje”, który opowiada o Polsce. A jak za Polskę biorą się ludzie zdolni i mądrzy, to robi się już tylko smutno, takim smutkiem na zjeździe, gdy wzruszają cię reklamy proszków do prania.

Minimalistyczna, czerwono-biała forma już na pierwszy rzut oka zdradza, czego “rewizji” możemy się tu spodziewać. Polska w zdjęciach Adama Lacha jest krajem, gdzie patos staje się śmieszny, ale i groźny. Gdzie nic nie jest do końca, w pełni, wokół nas panuje ciągła prowizorka, będąca najtrwalszym konstruktem architektonicznym.

Lach w fotografiach zachowuje ciszę. Statyczne, wycyzelowane kompozycyjnie zdjęcia zdają się zawsze zatrzymywać na chwilę świat, by mocniej wybrzmiała jego groza. Groza polskości, w którą wpisana jest nienawiść i pogarda, a narodowe rytuały podbudowane religijnym prostactwem przeradzają się w zapowiedź czegoś strasznego.

Wykonane w wielu miejscach w Polsce zdjęcia opowiadają zaskakująco spójną historię, ale nie byłoby jej gdyby nie teksty, opowieści o polskiej historii, w której nic nie jest tak jednoznaczne jak chcieliby to widzieć architekci naszej smutnej, faszystowskiej przyszłości.

R. z Kościerzyny ceni wartości tradycyjne, ale mówi: - Nie będę zmuszał dzieci, żeby były Kaszubami. Żeby były kimkolwiek. Agnieszka z małopolskiego wróciła do Polski z mężem, Australijczykiem. I teraz czuje się w rodzinie “ostoją polskości”, ale nie wie czy to nie na marne.

Dyba i Adam Lachowie opowiadają o strachu, który mi towarzyszy od wielu lat, że wizja otwartego, demokratycznego i radosnego patriotyzmu jest niemożliwa, bo Polska zbudowana jest ze składników, które to uniemożliwiają. W poszukiwaniu sposobów radzenia sobie z polskością Dyba & Lach przemierzyli kraj i zobaczyli ludzi, którzy bardzo by chcieli nieść polskość na sztandarach, ale wciąż się odbijają od tego, że ta polskość ich nie chce,

Najlepiej o tej Polsce mówi S. z Krywego na Podkarpaciu - Nie trzeba się angażować, nie trzeba kombinować, chociaż też te niektóre historie są oklepane, że niby wszystko gra, ale zawsze coś się spierniczy.

Co sprawiło, że wciąż czekamy na katastrofę, a nawet gdy możemy cieszyć się wygraną, świętować jakąś choćby najkrwawszą, ale jednak zwycięska bitwę, to czekamy kiedy to wszystko i tak się spierniczy? Gospodinow opisuje Bułgarów jako naród ludzi smutnych, nie umiejących się cieszyć. My się cieszyć potrafimy, aż do przesadnego rechotu, którym musimy zagłuszyć obawę, że jednak żyjemy w międzywojniu, tylko to aktualne trochę się przedłużyło.

Wspaniałe jest zakończenie tego albumu - historia pana Henryka z ośrodka rehabilitacji ptaków drapieżnych. “Jak się regeneruje orła? Początki są trudne…” mówi mieszkający w Czempiniu mężczyzna. Orzeł, nawet inwalida, “czasami jak się spłoszy, to wciąż uderza o kraty i próbuje się wyrwać”. Piękna metafora, a ja byłem wściekły na Lachów za ten album, bo było mi cały dzień smutno, nawet myślałem, że pojadę sobie kupić coś ładnego na pocieszenie, szmatkę najtańszą ze szwedzkiej sieciówki w centrum handlowym z amerykańskim kapitałem na terenie dawnego getta, No to nie kupiłem.

Jak bardzo chcecie wyrafinowany, przemyślany, świetnie zaprojektowany i uważnie skomponowany [uwaga - komplement - świetnie spisane są te wypowiedzi, jestem pod wrażeniem] album, który zniszczy wam humor, to wiecie już czego szukać.

Więcej zdjęć na instagramie.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz