Timof Comics, Stéphane Fert, Ada Wapniarska

[RECENZJA] Stéphane Fert, "Skóra z tysiąca bestii"

Jedno z moich ulubionych haseł z ostatnich protestów to "urodzę wam lewaka", zatem dzisiaj mam dla Was książkę, która sprawi, że wasze dzieci będą tęczowymi lewakami, książkę zagrażającą rodzinom, która jeśli pojawi się pod choinką, sprawi że wszystkie bombki się przegną, a żarówki zaczną świecić tęczą.

"Skóra z tysiąca bestii" Stéphane Fert w świetnym przekładzie Ady Wapniarskiej to zremiksowana i na nowo opowiedziana grimmiwska baśń, "Wieloskórka". Jest zatem księżniczka (obowiązkowo półsierota) i książę, są stwory leśne, zły ojciec i wiedźma udająca wróżkę. I klątwa. I droga, poszukiwanie księżniczki i pocałunek, który odmieni wszystko. No ale co lewackiego, powiecie? Zatem tak - księżniczka opiekuje się lasem i - do czasu - dba o leśną różnorodność, książę jest wiotki, grzeczny i mądry i nikt tego tu nie wyśmiewa, a pod koniec, przemieniony w kobietę zdobywa serce księżniczki. 

To jedna z najśmieszniejszych scen, jakie ostatnio czytałem - strwożeni konkurenci do ręki księżniczki powołujący się na "kodeks" nic nie mówiący o małżeństwach księżniczek i dworzanie zastanawiający się czy chcą żyć tak jak mówią im stare książki. Miodek na moje czerwone-zawsze-po-lewej stronie serduszko. 

Będzie tu też sporo o tym, co dzisiaj znaczy męskość, o tym czy pocałunek może być wykradziony bez zgody (nie może) i co miłość i poświęcenie. 

"To tylko historie, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby napisać naszą" mówi bohaterka komiksu i ma rację. Nic nie stoi na przeszkodzie, by queerować, zmieniać klasyczne baśnie. Fert się to udało dzięki temu, że obficie czerpie z mitu (nawet watki arturiańskie tu są) i baśni, ale zastanawia się jak napisać to na nowo. Uwaga - występują feminatywy!

Uwaga numer 2 - strasznie to drogie. Siedemdziesiąt zeta piechotą nie chodzi, a Timof ma skłonność do zaporowych cen, bo i nakłady ma niskie, a na jakości nie oszczędza.

Ja bym zaryzykował też z tego powodu, że Fert w "Skórze…" pozwala młodszym osobom czytającym spotkać się z estetyką brudną, niejasną, niekoniecznie "bajkową". A to chyba ważne, by nie wszystko było w neonowych barwach. Piękna, mądra książka, która zrobi z waszych dzieci prawdziwych lewaków i lewaczki. Polecam z całego serca.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz