Znak, Joanna Rusinek, Michał Rusinek
[RECENZJA] Michał Rusinek, Joanna Rusinek, "Wytrzyszczka"
Jak człowiek wychowany na Bożej Górze ma nie pokochać “Wytrzyszczki”?
Gdy w 1946 roku pracowano nad zmianami niemieckich nazw miejscowości na Dolnym Śląsku specjalnie utworzona do tego zadania komisja natrudziła się nie tylko ze źle widzianą wtedy przeszłością, ale też współczesnością. Gottesberg bowiem pierwsi polscy mieszkańcy szybko nazwali Bożą Górą. Wyobrażacie sobie, co na to by powiedział Stalin?
Boża Góra musiała ustąpić miejsca Boguszowowi. Podwałbrzyski Sobięcin nazywany był z niemieckiego Hermsdorf, ale czasem Węglowem lub Węglowicami. Gdy „poniemieckie” bloki zajęli Żydzi – Palestyną. Rothenbach, „Czerwony Potok”, nazwano najpierw Piastowem, a znajdującą się tuż obok stację kolejową - Czernino. Dzisiaj obie wsie, jako Gorce, są częścią miasta Boguszów-Gorce.
Nawet Dzierżoniów - największe skupisko ludności żydowskiej (w listopadzie 1946 roku nawet 18 tysięcy) w okolicach Wałbrzycha - przez długi czas był zapisywany jako Reichenbach, Rychbach (Rykbach), a nawet Drobniszew (choć sąsiedzi nazywali go Jerozolimą lub mniej delikatnie – Żydowem).
W maju 1946 roku miasto zyskało patrona – ojca współczesnego pszczelarstwa, Jana Dzierżona i zostało przemianowane na Dzierżoniów.
Tych informacji nie znajdziecie w książce Michała Rusinka i Joanny Rusinek, bo to nie książka dla nerdów takich jak ja, a dla dzieci, które mają poznać różnorodność polskiego języka i przestrzeni, która nas otacza. Ja jestem fanem książek Rusinków, bo one są mądre, ale nie przemądrzałe, zawierają sporo informacji, ale nie przytłaczają, a do tego - za co największe ukłony - autor ma bardzo powściągliwe poczucie humoru, które uczy, że dowcip nie musi być zawsze z przytupem.
O nazwach miejscowości, ich źródłach, konotacjach i pięknie polszczyzny - idealne do lektury przed wyjazdem na Festiwal Stolica Języka Polskiego w Szczebrzeszynie.
Skomentuj posta