Gazeta Wyborcza, Literacki Nobel, Nagroda Literacka Nike, Nagroda Gdynia, Angelus

Kilka akapitów o szklanym suficie oraz o Noblu

Nie, nie będzie to tekst o Barnesie, może innym razem. Ale Barnes też ma w nim swoje miejsce.

Kilka dni temu wybuchła tu dyskusja o tym, czy jeśli twierdzę, że literackiego Nobla dostało w ostatnich 40 latach za mało queerowych osób (dokładnie to zero tęczowych osób), to czy powinno się stworzyć “tęczowe parytety”, oraz czy postulat przyznawania nagród też osobom o innej niż heteroseksualna tożsamości, nie obraża przypadkiem literatury. Oczywiście było to marginalne i większość z Państwa skupiło się na wymienianiu ulubionych “tęczowych” lektur, ale wciąż jak się okazuje funkcjonują w społeczeństwie dwa mity: mit literatury jako czegoś, co daje się ocenić “obiektywnie” i mit nagród literackich jako rzeczywiście tworzących hierarchie literackie, których nie możemy podważać. Możemy.

Kilka osób napisało, że nie zagląda pisarzom czy pisarkom do łóżka i tak być powinno. Jasne, niemetaforyczne zaglądanie komukolwiek do wyra narazić nas może na widoki niekonieczne, ale jednak tożsamość to nie jest “zaglądanie do łóżka”, a przyglądanie się pewnej konstrukcji, na którą m.in. składa się seksualność. Zatem inaczej i o czym innym będą pisać osoby o tożsamości queerowej, transpłciowej czy heteroseksualnej. To najlepiej pokazuje Maggie Nelson w “Argonautach” (tłum. Kaja Gucio), która właśnie na dostrzeżeniu różnicy buduje swój doskonały esej i swoje myślenie o człowieku.

Anglojęzyczny internet ma dla Was wiele filmów satyrycznych, na których białe osoby próbują “nie widzieć koloru” osób czarnych. Nie widzenie koloru skóry jest rasistowskie, bo wychodzi z założenia, że tenże kolor nie jest nośnikiem znaczeń. A jest - to historia poniżania, systemowej, policyjnej przemocy i tak dalej. Udawanie, że się “nie widzi kolorów” to wymazywanie doświadczenia grupy dyskryminowanej. Podobnie jest z tymi, co to “nie zaglądają do łóżka” - próbują wymazać z dyskursu publicznego doświadczenie osób dyskryminowanych i zrównać je z własnym, uprzywilejowanym punktem widzenia. Jesteśmy różnymi osobami i grupami, a dostrzeżenie, uznanie i akceptacja różnicy sprawia, że możemy od nowa ustawiać klocki społeczne.

Co jest zatem współcześnie rolą jurorów nagród literackich? Literatura na pewnym, dajmy na to, noblowskim poziomie, to jest taki bieg - metafory sportowe zawsze słodko-gorzko towarzyszą literaturze, więc już idźmy w to - w którym wszyscy w równym rzędzie biegną na 1500 metrów, ale kilka osób w trakcie biegu zaczyna biec pod górę, albo karnie musi wrócić w okolice startu. Przez lata osobom queerowym utrudniano literackie kariery, dlatego dopiero w ostatnich latach mamy niezwykły wręcz wysyp bardzo udanych książek przez nie tworzonych. Kiedyś to były wyjątki od reguły. Dzisiaj nagle się okazuje, że to właśnie osoby queerowe, czy też niebiałe, pochodzące z “krańców świata” nadają ton literaturze, bo literatura to jest taki wyścig, w którym wszyscy są równi, ale niektórzy mają ciekawsze opowieści do napisania.

Moment afirmacji, empowermentu bywa trudny dla kultury przyzwyczajonej do nagród dla kolejnych białych, heteroseksualnych mężczyzn. Paradoks i trudność mówienia o literaturze mniejszościowych grup tożsamościowych polega na tym, że skoro nie pozwalano im na rozwój, a dzisiaj domagają się reprezentacji i uznania, to może trzeba przemyśleć cały system?

Specjalnie na użytek tego tekstu sprawdziłem sobie w jaki sposób trzy polskie nagrody literackie traktują kobiety - grupę większościową, ale w patriarchalnym społeczeństwie poddaną podobnym mechanizmom umniejszania i wymazywania ze wspólnej przestrzeni. Czy w nagrodach literackich jest szklany sufit? Policzmy to sobie.

---

W 2006 roku, w pierwszej edycji Nagrody Literackiej Gdynia wśród dziesięciu nominowanych osób nie było żadnej kobiety. Na szczęście dzisiaj jest to sytuacja, którą trudno sobie wyobrazić. Już w kolejnych edycjach gdyńskiej nagrody kobiet było więcej, choć do tej pory nie zdarzyło się też tak, by autorki zdobyły więcej nominacji niż mężczyźni. Ale idzie ku równemu.

W dziesięciu pierwszych edycjach nagrody kobiety zdobyły zaledwie 20 procent nominacji i 7 z 30 przyznanych nagród.

Ostatnie siedem laty nagrody jest już w tej kwestii dużo bardziej chwalebne - “aż” 41 procent nominacji przypadło kobietom i 15 z 24 przyznanych nagród, co jest wręcz rewolucyjne jak na nasze warunki. Sam miałem przyjemność oglądać galę, na której nagrody dostały tylko kobiety. Nagłówek “Gdynia jest kobietą” był oczywistą oczywistością po tym wydarzeniu.

---

W mającej ponad ćwierć wieku historii nagrody Nike nominacje zdobyło 500 tytułów (za pierwszym razem nie było nominacji, od razu ogłoszono finałową siódemkę).

- Kobiety zdobyły zaledwie 35% wszystkich nominacji.

- Finałów nagrody Nike mieliśmy już 26 i dotarło do nich 182 książki. Kobiety napisały tylko 29% książek-finalistek

- Nike przyznano 25 razy i udział książek napisanych przez kobiety wynosi… 24%

Szklany sufit to zjawisko oznaczające, że na kolejnych szczeblach awansu społecznego, niezależnie od kompetencji, awans ten osiągają mężczyźni. Niestety polskie nagrody literackie, gdy włoży się je do excela są idealną jego ilustracją.

Co ciekawe to kobiety więcej piszą i kobiety więcej czytają. Jednak to wciąż męski głos jest uważany za ten ważniejszy. Oczywiście na proces pisania ma też wpływ sytuacja społeczna w Polsce - gdyby wymienić ujawnione osoby nienormatywne, które dostały nominację czy były w finale, dopiero by było ciekawie. Zatem proces socjalizacji mężczyzn do zajmowania się ważnymi sprawami, a kobiet do bycia obserwatorkami, odzwierciedla się w literaturze.

W Nike to widać - o ile do 2009 roku kobiety stanowiły zaledwie 29% nominowanych, tak w kolejnym dziesięcioleciu niemal 40 proc., a w tym idzie ku pełnej równości. Proces ten jest jednak wolniejszy w przypadku finału i zupełnie - póki co - nie działa jeśli chodzi o główną nagrodę.

---

Podobnie sytuacja wygląda w trzeciej ważnej nagrodzie, Angelusie, który przyznawany jest za “najlepszą książkę prozatorską opublikowaną w języku polskim” i obejmuje pisarzy i pisarki pochodzące z Europy Środkowej. Nie chciało mi się już liczyć wszystkich osób będących na długiej liście, ale wśród nominowanych kobiety stanowią 23% (28 nominacji ze 121), a wśród nagrodzonych jest ich zaledwie 18% (3 nagrody z 16). I tu - co wyjątkowe - nic się nie zmienia w zależności od dekad.

Zatem szklany sufit jest, ale - jak pokazują Nike i Gdynia - możliwe jest jego dostrzeżenie i takie przemodelowanie myślenia, by dostrzegać kobiety. Jak mówią jurorzy, których zapytałem o te sytuacje, wiele zależy też od wydawców, którzy chętniej wysyłają do konkursów książki mężczyzn, wiedząc z góry, że one mają większe szanse na nagrody (są nagrody z limitem zgłaszanych książek przez jednego wydawcę). A - o czym piszę na początku - nie jest to windowanie złej literatury, czy przeciętnej na wybitną - bo na pewnym poziomie literackim, a takim są finały nagród i ich okolice, porównywanie dzieł jest subiektywną czynnością, pytanie tylko czy uwzględniającą patriarchalne systemy wartościowania dzieł, czy udającą, że tych systemów nie ma.

Mając świadomość - wracając do myśli sprzed kilku dni - że przez dziesiątki lat queerowe osoby nie mogły liczyć na wsparcie wydawców, redakcji, osób recenzujących i rynku książkowego - w efekcie tego od wielu lat nagrody Nobla nie dostała żadna żyjąca jawnie queerowa postać. Podobnie jak przez lata czarni pisarze i pisarki byli uporczywie ignorowani przez to gremium. I podobnie jak traktowane były kobiety.

Pytacie - czy zatem musi dostać czarna lesbijka z afrykańskiego kraju? Było by miło. Bo ona ma na pewno do opowiedzenia historie, których nie opowie wam kolejny biały pisarz lubiący się rozpisywać na wielu stronach. O tym, kto Nobla może dostać, a kto już nie musi i o co chodzi w całej tej historii opowiadam zaś w audycji - TUTAJ

A jak już jesteśmy przy Noblu, to na nagrodę dla kogo czekacie? Bo ja dla białego, heteroseksualnego pisarza, który jak nikt potrafi też pisać nie tylko o "swoich". Stosowny stosik na zdjęciu.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Całe jej życie opisała Helena Boguszewska