patronaty, Wyszukane, Rosa Montero, Wojciech Charchalis

Rosa Montero, “Ta żałosna myśl, że nigdy więcej cię nie zobaczę”

Przed Państwem długo wyczekiwany esej "Ta żałosna myśl, że nigdy więcej Cię nie zobaczę" Rosy Montero w przekładzie Wojciecha Charchalisa. Mój patronat.

---

Jest tak wiele powodów, dla których warto sięgnąć po książkę Rosy Montero, że nie mogę się zdecydować, od którego zacząć. Początków może być wiele. Na przykład…

…początek patriotyczny

Kto kocha Marię Skłodowską-Curie? Palec pod budkę (dajcie lajka i szera)!

Rosa Montero, hiszpańska legenda dziennikarstwa i prozaiczka (tu trochę mniej legendarna) napisała intymny esej, którego kanwą jest biografia polskiej uczonej oraz osobiste przeżycia autorki, a dokładniej - żałoba po śmierci jej wieloletniego partnera, Pablo Lezcana. Montero sięga po dziennik żałobny Skłodowskiej-Curie pisany po śmierci jej męża, Piotra i odnajduje w nim zaskakujące, zupełnie inne oblicze Marii.

“Trumna została zamknięta po moim ostatnim pocałunku”, pisze Skłodowska, zwyczajnie nieskora do emocjonalnych wyznań. Montero zastanawia się nad tym, dlaczego naukowczyni nigdy nie uśmiechała się na zdjęciach. Jednym z wyjaśnień jest fakt, że czas naświetlania fotografii był tak długi, że wymagano od portretowanych raczej poważnych, statycznych min. Innym - specyficzna kostyczność Marii. Razem z Montero przyglądamy się biografii Skłodowskiej-Curie, jej zdjęciom, historii jej rodziny i szukamy punktów stycznych ze współczesnością. To zajęcie niezwyke zajmujące.

“Ta żałosna myśl…” to esej o tym kim była Maria i jak w jej postaci przegląda się kobieta dojrzewająca w Hiszpanii lat 60. XX wieku; czasie gdy maczyzm miał się świetnie, a “żeby ktoś cię wziął na serio jako kobietę (...) trzeba było się przystosować mimetycznie i zostać zwykłym chłopcem”.

Wróćmy jednak do powodu patriotycznego - otóż wydaje mi się, że czytać o Marii to nasz powszechny obowiązek. To postać, która tak przekroczyła swoje czasy, że dziś wydaje się aż nazbyt idealna. A nie była taka - i o tym też jest książka Montero.

…początek dziennikarski

Fanem Montero zostałem rok temu, gdy przeczytałem jej wywiad z Orhanem Pamukiem zamieszczony w “El País”. Otóż Montero, jako jedna z niewielu rozmówczyń tureckiego noblisty, nie dała się zwieść jego maczystowskiemu urokowi i nie bała się z nim pokłócić. Nie zostawiła na Pamuku suchej nitki. Co ciekawe Montero rozmawiała z autorem “Śniegu” kilka miesięcy przed werdyktem szwedzkich akademików i już wtedy pisała:

“Oto człowiek, który z dużym prawdopodobieństwem w najbliższych latach zdobędzie literacką Nagrodę Nobla: po pierwsze dlatego, że jest pisarzem oryginalnym, ale także dlatego, że jako postać postępowa i oczywisty łącznik między Wschodem a Zachodem, doskonale wpisuje się w polityczny profil tej coraz bardziej rażąco upolitycznionej nagrody. To także osoba z niezwykłym pragnieniem kontroli; przez pierwsze pięć minut poddaje mnie zaciekłemu i skrupulatnemu przesłuchaniu: Dlaczego nie ma z wami fotografa? Jakich zdjęć zamierzasz użyć? Ile stron zajmie? Czy dodatek do “El País” ma format magazynu czy dziennika?”.

Dalej jest tylko lepiej, bardzo polecam odszukać. Ponieważ z Pamukiem łączy mnie bardzo silna więź trudnej miłości, pokochałem Montero za bezkompromisowość. Ułatwia jej to z pewnością fakt, że funkcjonuje w świecie, w którym nie ma czegoś takiego jak autoryzacja, będąca wyłącznie polskim tworem… Do tego Montero przeprowadziła w życiu ponad dwa tysiące wywiadów, jej rozmówcami byli m.in. Arafate i Chomeini, więc umie rozmawiać z trudnymi chłopcami.

Poznać zatem Montero bliżej, intymniej, było dla mnie niezwykłą przyjemnością. Okazała się hiszpańska dziennikarka eseistką równie bezkompromisową wobec samej siebie.

…początek literacki

“To jednak nie jest książka o śmierci. W sumie to nie wiem za dobrze, czym jest albo czym się stanie” - pisze Montero w rozdziale “Sztuka zadawania bólu”. Ten fragment u kogoś mniej wyrobionego pisarsko, zwyczajnie gorszej pisarki czy pisarza, zabrzmiałby fałszywie, niemal prostacko. U Montero wybrzmiewa jako skarga na to, że wymaga się od twórców określenia tematów, nie daje wolności wyboru drogi w trakcie wędrówki. A wędrówka z Montero będzie przedziwna - momentami encyklopedyczna, niekiedy intymna, czasem poetycka, chwilami publicystyczna. I niejednorodna jakościowo - są tu fragmenty wybitne, ale są też złote myśli o tombakowym uroku. Całość jest mieszaniną, ale niezwykłą w lekturze. Jej dziwność podkreślona jest przez… hasztagi, które zostały wplecione w tekst, a następnie skatalogowane w indeksie. To zabieg naprawdę ciekawy.

Dwa tematy są tu najważniejsze - umieranie i kulturowy obraz osoby umierającej, oraz feminizm i walka kobiet o to, by nie musiały być siłaczkami jak Maria. Montero jak przystało na wytrawną eseistkę sporo cytuje, wędruje po literaturze sprawnie (choć to nie są gatunkowe szczyty, to trzeba uczciwie przyznać) i niekiedy naprawdę ciekawie. Pisze o tym, że umieranie w biografiach wielkich ludzi przeważnie jest najkrótszym rozdziałem. A przecież skutek jest doniosły.

…początek translatorski

Nie znam hiszpańskiego, dlatego komuś ufać muszę w kwestiach tego języka. W przekładzie Charchalisa nie ma zgrzytów, to wszystko jest płynne, a jednocześnie można wyczuć, że Montero o wiele łatwiej się pisze dziennikarsko i publicystycznie, niż poetycko czy eseistycznie. Pisarka zmaga się z materią języka i jeśli to widać w przekładzie, to znaczy że mamy do czynienia z naprawdę świetnym tłumaczeniem.

…czas na koniec

“(...) pozwoliłam sobie odlecieć, jeśli chodzi o interpretację”, pisze Montero w podziękowaniach. I bardzo dobrze! W Polsce choć wciąż deklarujemy miłość do Marii, to wydaje się, że mało kto odważyłby się na takie interpretacje i wplecenie Skłodowskiej-Curie w rozważania o innym wymiarze, niż tylko emancypacyjna publicystyka. Sięgnijcie po Montero wydaną przez Wyszukane, ale sięgnijcie też po “Dziennik żałobny” Marii w przekładzie Agaty Tomaszewskiej, wydany przez zaprzyjaźnione wydawnictwo Sophia.

…koniec z przypisami

Mam nad książką patronat, za który otrzymam wynagrodzenie.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Iwasiów jak lody