Czarne, Anna Bikont, Empik, Książka Tygodnia, Pasje
[KSIĄŻKA TYGODNIA] Anna Bikont, „Nigdy nie byłaś Żydówką”
Gdy otwieram kolejny reportaż poświęcony Holokaustowi, zastanawiam się, po co mi to.
Po co mi kolejna książka, która przecież nie zmieni w jakiś dramatyczny sposób punktu widzenia, nie podważy dogmatów, które mam w głowie, nie przeora wyobrażeń. Po co mi to znowu przeżywać w lekturze? I czasem porzucam takie książki, zwłaszcza gdy rzeczywiście powtarzają tematy i sprawy poruszane już w innych lekturach.
Co innego jest z Anną Bikont, która w każdej ze swoich książek wydobywa na światło dzienne ważne kwestie, które niekoniecznie bywają poruszane w nawet najbardziej rzetelnie opisanych historiach.
Po pierwsze „Nigdy nie byłaś Żydówką” to zbiór reportaży, w których Bikont świadomie wraca kilkakrotnie do historii już raz opowiedzianych. I pokazuje, że wciąż jeszcze nie są one w pełni opowiedziane, że wciąż w ich bohaterkach i bohaterach tkwią słowa, zdania, wydarzenia, które nie ujrzały światła dziennego.
Tak jest choćby w pierwszej opowieści, historii Elżuni, która była jedną z drugoplanowych postaci pojawiających się w reportażu Hanny Krall, „Zdążyć przed Panem Bogiem”. Elżunia, o której Marek Edelman powiedział, że „była piękna i młoda” przeżyła Holokaust, wyjechała do Stanów Zjednoczonych, założyła rodzinę i nagle, pewnego dnia, popełniła samobójstwo. Nowi, amerykańscy rodzice chcieli jej dać wszystko. Była w końcu córką bohatera, Zelmana Frydrycha, członka żydowskiej organizacji Bund, który jako pierwszy opisał dokąd - z warszawskiego getta - Niemcy wywożą Żydów. Opisał Treblinkę. Elżunia mogła mieć wszystko. I wydawało się, że jej amerykańskie życie będzie pełne szczęścia. Skończyło się w wieku 25 lat.
Bikont nie tylko odtwarza koleje losu Elizy Frydrych, ale konfrontuje czytelnika z różnymi źródłami opowieści o niej. Z prawdą reportażu Hanny Krall, z prawdą opowiadania, które jako dwudziestoletnia Elza Shatzkin opublikowała w magazynie literackim Uniwersytetu Cornell, z prawdą wielu innych relacji. Udaje się tym samym Bikont stworzyć nie tylko przejmujący portret bohaterki reportażu, ale uzmysłowić czytelnikom, jak trudno jest dzisiaj poskładać relacje o czasie Zagłady, jak to, co „prawdziwe” miesza się tu z tym, co fikcyjne.
(...)
Ma Bikont niezwykłą umiejętność rozmowy, wydobywania faktów, ale i emocji. Nie ukrywam, literacko niekiedy można narzekać - jej teksty cechuje nadmiar szczegółów, niechęć do skrótu, zamiłowanie do obszernych cytatów, zasypywanie czytelnika nazwiskami, niekiedy trudny do ogarnięcia chaos (tu bardzo widoczny w mocnym, ale w pewnym momencie zwyczajnie nudnym tekście o Wojdowskim i Małce). Ale wszystkie niedostatki reportaży Bikont przykrywa waga tego materiału, jego bezkompromisowość w opowiadaniu czegoś, co wydaje się, że jest najbliższe prawdzie. I tytaniczna robota reporterki, która po raz kolejny prowadzi nas przez piekielne kręgi po to, byśmy nie dali się oszustom, próbującym zafałszować historię. Niestety wciąż jest wiele pracy dla reporterów i reporterek.
Całość - TUTAJ
Skomentuj posta