Czarne, Bartosz Żurawiecki, wywiad, Gazeta Wyborcza

[GAZETA WYBORCZA] "Jak w Polsce zaczęła się epidemia HiV. "Zaskoczyło mnie to, co znalazłem. A raczej - nie znalazłem"" - rozmowa z Bartoszem Żurawieckim

Listopad 1985 roku. Wojciech P. z Poznania mówi dziennikarzowi "Wprost": - Środowisko nasze ogarnia histeria. Homoseksualiści powracający z zagranicy są niemal automatycznie izolowani. Choć na Zachodzie epidemia HIV/AIDS trwa już od czterech lat, to w Polsce dopiero zaczyna się o niej mówić.

***

Wojciech Szot: Trzy lata póżniej, w 1988 roku do laborantek, które odmawiają pobierania krwi do testów na HIV przychodzi bezpieka. Zostają przeprowadzone „rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze". Czyżby państwo tak dbało o zdrowie swoich obywateli?

Bartosz Żurawiecki, autor książki "Ojczyzna moralnie czysta" o pierwszym polskim dziesięcioleciu z HIV: Państwo nie tyle dba o zdrowie, ile po prostu się boi. Wybuch epidemii, ale też wrogości wobec osób z wirusem HIV może wpłynąć na stabilność państwa. To czas, kiedy PRL się rozpada. W „Ojczyźnie moralnie czystej" opisuję barejowski absurd tamtych czasów. Z jedne strony państwo nie jest już w stanie dobrze kontrolować obywateli, a z drugiej wciąż dysponuje środkami represji. Do tego dochodzi olbrzymi kryzys gospodarczy. Opresja łączy się z nieudolnością i wychodzi właśnie taki kuriozalny obrazek, że SB musi zastraszać laborantki.

(...)

WSZ: Wciąż ta opowieść o HIV/AIDS jest związana z osobami nieheteroseksualnymi. Z jednej strony próbujesz odwrócić narrację, z drugiej - pokazujesz, że tego się niemal nie da już zrobić. Historia HIV/AIDS to część historii społeczności LGBTQ.

BŻ: Ważne dla mnie jest, byśmy nie mitologizowali czasów, gdy pojawił się HIV/AIDS, żebyśmy nie mitologizowali akcji "Hiacynt", co się właśnie dzieje. Historia LGBT to jest ciągłe poszukiwanie polskiego Stonewall, jakiegoś momentu przełomowego, który wszystko zmienił. Tymczasem o akcji Hiacynt wciąż niewiele wiemy, mamy zaledwie kilka opowieści świadków, zaskakująco mało jak na skalę, którą ponoć miała ona mieć.

Wstyd i poniżenie, trauma - wszystko rozumiem, ale jednak minęło tak wiele lat, społeczeństwo się zmieniło, a my wciąż opieramy się na tych samych historiach. Z drugiej strony mam też wrażenie, że większość polskiej społeczności LGBTQ wcale nie jest zainteresowana swoją historią czy upamiętnianiem prekursorów. A przecież tyle wciąż jest do opisania. W trakcie kwerendy odkryłem kilkadziesiąt tomów akt poświęconych inwigilacji osób homoseksualnych w Warszawie końca lat 70. Opisałem to w jednym z numerów „Repliki".

Zarazem w Polsce HIV/AIDS nie był wcale najbardziej związany ze środowiskiem LGBT, a z narkomanami. To oni byli największą grupą zakażonych. Tymczasem historia polskiej narkomanii też nie jest dostatecznie opisana. Wszystko przez tę naszą skłonność do moralizatorstwa i potępiania. Pisanie historii różnych grup w Polsce to wciąż przełamywanie stereotypów i uprzedzeń.

***

Całość TUTAJ
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: W rosole u Musierowicz