Karakter, Marcin Wicha, Gazeta Wyborcza, Teatr Guliwer, wywiad
[GAZETA WYBORCZA] "Prosta reguła życia - robić rzeczy trochę lepiej, a nie trochę gorzej" - rozmowa z Marcinem Wichą
Marcin Wicha: "Prosta reguła życia - robić rzeczy trochę lepiej, a nie trochę gorzej".
***
Dzisiaj zachęcam do lektury mojej rozmowy z Marcinem Wichą. Jest o projektowaniu, architekturze, mieście, ptakach i wampirku z tych Van Pirków.
***
Wojciech Szot: W książce „Gościnne występy. Kawałki o projektowaniu" piszesz tak: „Kostka Bauma oddala lęk". Lęk przed czym?
Marcin Wicha: Utratą kontroli. Chyba zacznę od historyjki. W warszawskim Muzeum Woli była świetna wystawa o rzeczkach, strużkach, potokach, które kiedyś płynęły przez miasto. Jeszcze w XIX wieku większość z nich zamieniono w rzeki podziemne, skierowano do kanałów. Niektóre całkiem zniknęły. Wystawa pokazywała, że ostatnie 200 lat procesu urbanizacyjnego polegało na osuszaniu. W efekcie kopania fundamentów opadał poziom wód gruntowych, wysychały mokradła. Nawierzchnie ulic stały się nieprzepuszczalne, przybywało bruku, asfaltu, kostki. Krótko mówiąc, uszczelniano miasto, oddzielano ludzi od wszystkiego, co pod spodem i dookoła. Od wszystkiego, czego nie można kontrolować.
To zdanie o kostce Bauma pochodzi z mojego tekstu o pandemii. Bo chyba właśnie wtedy poczuliśmy tak wyraźnie, że te wszystkie powłoki nie są całkiem szczelne. Że nie zawsze i nie wszystko ma się pod kontrolą.
(...)
Swoją drogą, panuje przekonanie, że książka dla dzieci musi być napisana bardzo prosto. A jednocześnie dzieciaki są w stanie spamiętać nazwy wszystkich istot zamieszkujących uniwersum „Gwiezdnych Wojen"! To dlaczego miałbym nie użyć w tekście słowa „inkaust"? Skoro serial Disneya może mieć tytuł „Mandalorianin" – nie do wymówienia – to ja chyba mogę napisać o inkauście!
Dzieci fantastycznie reagują na to, co odbiega od językowej normy, rozpycha ją. Kiedyś w naszej pracowni zrobiliśmy oprawę graficzną do książeczki z tekstami Tuwima. Potem miałem mieć jakieś spotkanie z dziećmi. Nastąpiło nieporozumienie i zamiast nastolatków, organizatorzy zaprosili pierwszoklasistów. Wyobraź sobie, że to czytanie poszło całkiem dobrze. Tuwim, wcale nie ten dziecięcy, świetnie się sprawdził.
(...)
Kiedyś – i o tym też trochę są „Gościnne występy" – byłem przekonany, że projektowanie dotyczy przyszłości. Pokazuje, jak stworzymy wspaniały świat jutra. Teraz myślę, że w gruncie rzeczy projektowanie dotyczy tego, co zrobimy z tym, co zastaliśmy. Jak radzimy sobie z tym, co jest dzisiaj. Jak się do tego dostosowujemy.
Jest takie żydowskie słowo: „dojkajt". Znaczy „bycie tutaj" albo „tutejszość". To pojęcie było filarem programu partii Bund, Żydowskiego Związku Robotniczego. Chętnie bym wypożyczył to określenie i użył go w designie. Można by tak nazwać postawę, przekonanie, że najważniejsze jest bycie tutaj i teraz, w tym konkretnym miejscu, czasie i sytuacji.
Dlatego wszystko może być ważne. Nie ma nieważnych zadań i tematów. Nawet jak coś się czasem nie udaje, to zawsze możemy liczyć na następną szansę. Co, nawiasem mówiąc, jest refrenem jednej z piosenek w musicalu o wampirku bez kłów.
***
Całość - TUTAJ
Skomentuj posta