Jan Kraśko, Agora, S.A. Cosby

[RECENZJA] S.A. Cosby, "Asfaltowa pustynia", tłum. Jan Kraśko

Naczytałem się, więc sprawozdaje.

A jak to się czyta!

Trochę nawet za dobrze, bo trudno zasnąć po lekturze "Asfaltowej pustyni" Cosby'ego.

Na przełożoną przez Jana Kraśkę powieść składają się dwie warstwy. W tej sensacyjnej mamy oczywiście dynamiczną akcję, strzelaniny, szybkie samochody i przesadnie męskich mężczyzn. W warstwie społecznej dostajemy poruszającą opowieść o losie wielu czarnych mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Losie, przed którym nie ma ucieczki, choćby się bardzo starało. Cosby tworzy mieszankę wybuchową i choć nie jestem czytelnikiem powieści sensacyjnych, to od “Asfaltowej pustyni” nie mogłem się oderwać.

Zacznijmy od tego, że Cosby nie robi tu wielkiej rewolucji. Pozornie wszystko jest takie, jak w powieści gatunkowej powinno być. Czyli mamy Buga, czarnego mechanika, który szybkie samochody ujarzmia, jak kiedyś kowboje konie na prerii. I mamy jego żonę, która się martwi, że nic dobrego z tego nie będzie. Mamy też prowadzony przez Buga warsztat samochodowy, który jest na skraju bankructwa. Bug ma też synów (jeden potrzebuje aparatu ortodontycznego, drugi okularów), matkę w domu opieki (rubryka: koszt), bogatą kartotekę kryminalną i nowe życie, w którym obiecał sobie i rodzinie, że nie będzie pakował się w kłopoty.

I tu nadchodzi pokusa. Nie wdając się w szczegóły - Państwo doczytają w ramach zadania domowego - Bug dostaje propozycję zarobienia naprawdę sporej kasy. Oczywiście za takimi propozycjami rzadko kiedy stoją sprawy legalne. Dodać należy, że propozycja wiąże się też z największą pasją Buga - szybkimi samochodami. Czy Bug w to wejdzie? No jasne! Inaczej autor też by nie zarobił na swoje życie. Finał tego wszystkiego jest odpowiednio dramatyczny, w historię zaplącze się syn Buga, a my dostajemy dobrze skrojoną przypowiastkę o tym, że w skrajnych sytuacjach, zło niekoniecznie jest złem. A może zawsze nim jest, tylko jednak po prostu kibicujemy Bugowi, bo trudno go nie lubić?

Cosby poupychał w “Asfaltowej pustyni” artefakty i sytuacje boleśnie typowe dla literatury kryminalno-sensacyjnej, ale zrobił to z wdziękiem, więc nie ma co narzekać, że oczywiście niedościgłym wzorem dla Buga jest jego ojciec, który pracował dla gangsterów i nagle po prostu zniknął, zostawiając jedynie swój ukochany samochód. Samochód, który pokocha również Bug. Nie ma co narzekać na to, że jest też córka, która marzy o studiach, na które ojciec nie ma pieniędzy. Zatem decydując się na ryzyko, walczy o lepszą przyszłość swoich dzieci.

Nie ma też co narzekać, że do gry włączą się dwa konkurujące ze sobą gangi, a bohaterom "Asfaltowej pustyni" zamarzy się ich wykiwanie. Bo czemu nie?

Na zbyt mała widoczność kobiet - poza żoną i matką głównego bohatera - można narzekać, ale taki już jest ten, opisywany przez Cosby'ego świat, a to nie jest powieść emancypacyjna.

Cosby nie przegaduje książki, ale też dba o szczegóły i choć chwilami jest tu trochę za dużo - jak na mój gust - dydaktyzmu, to rozumiem, dlaczego. Czasy mamy takie, że niektóre rzeczy trzeba mówić głośno, wyraźnie i najlepiej powtórzyć ze trzy razy, żeby się utrwaliły. Ma też skłonność do odrobinę ryzykownych metafor i opisów świata, w którym Bugowi przyszło walczyć o przyszłość i układać się z przeszłością.

Można by od tej powieści wymagać, by mniej spraw było w niej dla czytelnika tak oczywistych, by motywacje bohaterów były uzasadniane w bardziej skomplikowany sposób, ale myślę, że wtedy powstałaby zupełnie inna książka, o tempie niekoniecznie tak autostradowym, jak w “Asfaltowej pustyni”. Cosby świetnie sportretował tu rzeczywistość małych miasteczek amerykańskiego Południa i ich czarnych mieszkańców, którzy wciąż, by przeżyć, muszą walczyć - z systemowym rasizmem, poczuciem osamotnienia i przeszłością, od której trudno się uwolnić.

Finał tej powieści nie jest bajkowy, hollywoodzki. I chwała Cosby’emu za to. Tym silniej wybrzmiewają postawiona w tej książce teza, że innej Ameryki raczej nie będzie. Warto się przyjrzeć temu opisowi, bo mimo gatunkowej konwencji, sporej dawki przesady, jest tu opowiedziane coś bardzo prawdziwego.
 

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Kto ocalił Izabelę Czajkę-Stachowicz?