Krzysztof Siwczyk, Urszula Kozioł, Nagroda Literacka Nike, Gazeta Wyborcza
[GAZETA WYBORCZA] "Szef jury nagrody Nike: Urszula Kozioł jest posłańcem z przyszłości" - rozmowa z Krzysztofem Siwczykiem
Tegoroczna gala Nagrody Literackiej "Nike" pełna była — zrozumiałych — emocji. Niewdzięczną rolę miał zwłaszcza przewodniczący jury, Krzysztof Siwczyk.
Tegoroczna gala nagrody wzbudziła w środowisku literackim i artystycznym emocje z powodu uczestnictwa w obradach jury Marii Anny Potockiej, o której w tekście Angeliki Pitoń "Za drzwiami MOCAK-u: »Pachniesz ofiarą«" opowiadali pracownicy Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie. Potocka od utworzenia muzeum w 2010 r. pełniła funkcję jego dyrektorki.
— Nie odpowiadała na wiadomości, maile. Była nieodgadniona, trzymała nas mocno na dystans, mając wokół siebie wąskie grono wybranych — mówi Małgorzata Garapich-Nowicka, wieloletnia pracownica muzeum, jedna z 20 osób związanych z MOCAK-iem, z którymi rozmawiała nasza dziennikarka. — To było takie zarządzanie fochem. Raz byłaś na fali, raz nie. Zamiast pracować, zastanawiałam się, co zrobiłam źle, co mogłam lepiej. Byliśmy rozgrywani, nastawiani przeciwko sobie. Jak takie dziewczynki w ósmej klasie, które chcą dołączyć do klasowej elity — bo inaczej będą za burtą, czyli bez pracy. Już po tym, kiedy dostałam wypowiedzenie, zrobiłam jej kawę. Ona jej spróbowała, wykrzywiła twarz i patrząc mi w oczy, całą kawę wylała do kosza.
W lipcu sąd po trwającej cztery lata sprawę uznał, że Potocka jako dyrektorka krakowskiej galerii Bunkier Sztuki dopuściła się mobbingu wobec jednej z kuratorek i bezprawnie zwolniła ją z pracy.
Potocka odpowiedziała Pitoń w wywiadzie »Pachniesz ofiarą« jest obraźliwe? W najmniejszym stopniu": — Pracowałam w życiu z przeszło 200 osobami. I nigdy żadna nie złożyła skargi, z żadną nie rozstałam się w konflikcie, bo nie było między nami napięć ambicjonalnych. Ale na pewno praca ze mną nie jest pasmem rozkoszy, bo jestem dyrektorem wymagającym.
(…)
Oliwy do ognia dolał niestety Adam Michnik, naczelny "Wyborczej", który na gali stanął w obronie Potockiej. — Po zniesieniu cenzury zagrożeniem wydawała się kakofonia. Przekonanie, że tam, gdzie wszystko można powiedzieć, można też na każdego napluć, każdego zniszczyć, każdego zdeptać. To jest zagrożenie dla kultury polskiej. To, co wydaje mi się bardzo ważne, to przekonanie, że dziś dochodzi do głosu coraz częściej kultura wykluczenia. Znamy w naszej kulturze przypadki ludzi wykluczanych, często wybitnych — mówił Michnik.
Potocką nazwał jurorką "gwarantującą rzetelność kulturową i moralną", a jej nazwisko jednym tchem wymienił obok niegdysiejszych jurorów Nike — Jana Błońskiego i Marii Janion.
To dla wielu - nawet stojących raczej z boku tej historii - było za dużo.
W tym wszystkim gdzieś zgubiła się literatura. I o niej, ale też o "Maszy" Potockiej i jak wybrać najlepszą książkę z siedmiu świetnych finalistek, rozmawiam dzisiaj w moim miejscu pracy z Krzysztofem Siwczykiem. Człowiekiem, który wykonał niesamowitą robotę w ostatnich dniach na wielu polach.
Kierunek lektury TUTAJ.
Skomentuj posta