Gazeta Wyborcza, rynek książki, Legimi
[GAZETA WYBORCZA] Co afera z Legimi oznacza dla czytelników? Trzęsienie ziemi na rynku e-booków
Czy właśnie obserwujemy początek końca dotychczasowego, korzystnego dla czytelników, systemu obiegu e-booków w Polsce?
Jak pisałem przedwczoraj, wielu polskich wydawców wycofało ponad 30 tysięcy e-booków z Legimi, jednej z największych księgarni specjalizujących się w książkach elektronicznych.
Na razie dostępu do e-booków m.in. Naszej Księgarni, Media Rodziny, Czarnej Owca i Prószyński i s-ka nie będą mieli tylko użytkownicy bibliotek współpracujących z Legimi. Trudno przewidzieć jednak, co stanie się również z regularnymi subskrybentami tej firmy, jeśli nie dojdzie ona do porozumienia z wydawcami.
Ta sytuacja to efekt sporu wydawców z Legimi. Jak twierdzą wydawcy, Legimi dystrybuowała e-booki niezgodnie z umową i przedstawiała im niepełne rozliczenia sprzedaży (o czym więcej za chwilę).
Na razie nic nie wskazuje na to, by do porozumienia miało dojść. Zapowiedziane przez firmę powstanie nowego, dodatkowo płatnego Pakietu Klubowego, w którym do każdej książki trzeba będzie dopłacić 14,99 zł, zirytowało czytelników i doprowadziło do kolejnego kryzysu w relacjach z wydawcami.
Nie pierwszego. Od kryzysu i działań nieuzgodnionych z wydawcami zaczęła się przecież sama historia Legimi.
(…)
Abonamentowy dostęp do nieograniczonej oferty okazał się niezwykle atrakcyjny dla czytelników. Był to czas, gdy — jak pisał Adam Nowicki, prezes PDW — "jak grzyby po deszczu powstawały mało zorganizowane jednostki, które w bardzo spartański sposób chciały być uczestnikami rynku".
W 2022 r. wydawcy zrzeszeni w PDW — było ich ok. 50 — sprzedali ponad 1,3 mln elektronicznych książek za ponad 27 mln zł.
Nie tylko Legimi uruchomiło abonamentową sprzedaż książek.
(…)
Jak to działa?
Ile książek możemy przeczytać w ciągu miesiąca? Dowolną ilość. Niektórzy czytają jedną, ale są tacy, co czytają książkę dziennie. Legimi nie płaci wydawcom jednak za każdą książkę, po którą sięga czytelnik. Pieniądze do wydawnictwa płyną, dopiero gdy czytający przeczyta przynajmniej 10 proc. e-booka.
Elektroniczne książki są o 20-30 proc. tańsze niż wydania drukowane. Nawet przy wysokich rabatach udzielanych przez wydawców Legimi — a te wynoszą przeważnie 30 proc. — kwota, którą wpłaca użytkownik abonamentu, jest niższa niż to, co Legimi musi zapłacić wydawcy.
Jeśli e-book kosztuje 30 zł, wydawca sprzedaje go do Legimi po 20 zł. Nietrudno policzyć, że nawet przy trzech książkach przeczytanych w ramach abonamentu, Legimi nie ma szansy na zysk z abonamentu kosztującego 49,99 zł.
Dlaczego to działa?
Jak tłumaczył mi w zeszłym roku Mikołaj Małaczyński, prezes Legimi, firma zarabia na nieaktywnych użytkownikach, lub tych, którzy czytają niewiele. I powoli.
Także wiele nowości książkowych nie jest dostępnych w ramach abonamentów (trzeba je kupić osobno), a starsze tytuły wydawcy sprzedają Legimi z większymi rabatami. Są też wydawcy — spoza PDW — którzy zgodzili się na inne sposoby rozliczeń. Niektórzy zgadzają się na jeszcze wyższe rabaty dla Legimi niż 30 proc.
— Bywa też, że wydawca dostaje kwotę uzależnioną od liczby przeczytanych przez czytelnika stron — mówi "Wyborczej" anonimowo jeden z wydawców. Dla wydawnictw bywają to grosze. Autorzy, którzy zarabiają na tantiemach płaconych od kwoty sprzedaży książki, dostają wtedy jeszcze mniej.
Mimo to pytanie o to, w jaki sposób Legimi czerpie zyski z mało opłacalnych na pierwszy rzut oka abonamentów, przez lata towarzyszyło wydawcom. Zwłaszcza że inne firmy, chcące uruchomić podobne systemy abonamentowe, żądały od nich dużo większych rabatów, żeby biznes im się opłacał.
***
Więcej o tym, jak to działa, jakie są sposoby rozliczeń i dlaczego wydawcy - oraz czytelnicy - stracili zaufanie do firmy, która od dwóch dni jest na ustach wszystkich czytelników - piszę w moim miejscu pracy.
Skomentuj posta