Gazeta Wyborcza, komentarz, Legimi
[GAZETA WYBORCZA] "Czego dowiedziałem się z "afery Legimi"?"
Czego dowiedziałem się z "afery Legimi"?
To czytelniczki i czytelnicy powinni być dla "rynku książki" najważniejsi. "Afera Legimi" pokazała, że nie są. Czas to zmienić.
***
"Afera Legimi" to pierwsza od wielu lat tak głośna sprawa dotycząca całego rynku książki.
Dotycząca sprzedawców, którzy nie zawsze zachowują się w porządku wobec wydawców, a przyłapani przerzucają odpowiedzialność na czytelnika za pomocą dodatkowych opłat.
Dotycząca wydawców, którzy uwierzyli w system, nad którym nie mają pełnej kontroli oraz zgodzili się na fatalne warunki finansowe, nie dbając o przychody autorów.
Dotycząca w końcu i najważniejszych w tym łańcuchu pokarmowym, czyli czytelników.
Jak poinfomowało nas Legimi, abonentów w systemie jest około 200 tysięcy. Ale wiele osób korzysta z aplikacji całymi rodzinami, więc sprawa dotyczyć może nawet niemal miliona czytelników.
Spędziłem przez ostatnie dni kilkanaście godzin na rozmowach telefonicznych z osobami posiadającymi abonamenty Legimi, które komentowały moje artykuły w sieci.
Czego się o nich dowiedziałem?
Dowiedziałem się, że doskonale znają mechanizmy rynkowe. Znają wysokości tantiem dla autorów i sposoby ich naliczania. Potrafią nie tylko porównywać oferty, ale i oceniają ich etyczne aspekty. Czy zawsze taniej to dobrze? - to pytanie pojawiało się niemal w każdej rozmowie.
Czego jeszcze się dowiedziałem?
Skomentuj posta