Zofia Nałkowska, Stefan Żeromski, Gazeta Wyborcza, Andrzej Strug, Juliusz Kaden-Bandrowski, Ale Historia
[GAZETA WYBORCZA] "Są zrazy po polsku, kurczęta po polsku, raki po polsku. A nie powstała wielka proza o Polsce!"
- Bo wam szło tylko o niepodległość - z rozgoryczeniem mówi jeden z bohaterów "Romansu Teresy Hennert" Zofii Nałkowskiej, powieści napisanej ledwie pięć lat po "odzyskaniu ukochanego śmietnika", jak stwierdził inny pisarz, Kaden-Bandrowski.
Przed kilkoma miesiącami postanowiłem przeczytać kilka powieści, w których pisarze i pisarki niemal "na gorąco" rozliczali się z tą nową Polską.
Przeczytałem "Pokolenie Marka Świdy" Andrzeja Struga, "Romans..." Nałkowskiej, "Łuk" Kadena-Bandrowskiego ale też mniej znaną "Fortunę kasjera Śpiewankiewicza". I wróciłem do "Przedwiośnia" Żeromskiego.
Co w nich znalazłem? Rozczarowanie, żal, irytację, ale też olbrzymią radość. Pomieszanie emocji. - Wszyscy jesteście bankrutami, dożywszy tej chwili, gdy urzeczywistnił się wasz sen - mówi Andrzej z "Romansu...", ale już Wanda, przedstawicielka młodego pokolenia nowoczesnych kobiet ma dość rozliczeń.
Polacy jej zdaniem stali się obywatelami, jak wszyscy na świecie. Ani „Chrystus narodów", ani „kajdany Sybiru", ani „carscy siepacze". „Nic, nic! Jesteśmy tacy, jacy możemy być (...)".
***
W barze Eden, z psem Chochołem zapraszam do świata "Taniopolu" i "Darmopolu", gdzie kasjer Śpiewankiewicz schodzi na złą drogę.
Skomentuj posta