wywiad, Gazeta Wyborcza, Małgorzata Kalicińska
[GAZETA WYBORCZA] "Nie wiem, po jaką cholerę mamy żyć 120 lat" - rozmowa z Małgorzatą Kalicińską
– Proszę pana, to jest bajka - mówi Małgorzata Kalicińska o swojej nowej książce. Rozmawiamy o wielu sprawach - starości, sukcesie, otaczającej nas rzeczywistości. Kalicińska okazała się fantastyczną rozmówczynią - błyskotliwą i dowcipną.
***
Małgorzata Kalicińska - Za rok skończę siedemdziesiątkę. I ciągle myślę, jak literacko dobrać się do tematu starszych ludzi. Nie będę przecież pisała książek dla młodzieży, ani dla ludzi w średnim wieku. Umiem pisać o tym, co widzę, wiem i czuję. Proszono mnie kiedyś, żebym napisała książkę dla młodzieży. Wymówiłam się. Jestem już starszą panią, nie znam ani slangu młodzieżowego, ani nie wiem, czym żyją młodzi ludzie.
Wojciech Szot - Za to zdaje się pani dobrze wiedzieć, czym żyją starsi. "Gdy taki starzec się budzi, najpierw musi się połapać, gdzie co jest, gdzie ma przód, a gdzie tył, gdzie łóżko, podłoga i sufit. Potem musi wypełnić sflaczałe płuca powietrzem, jak się uda, to bez kaszlu, ale to już rzadkość"...
MK – Jestem dumna z tego fragmentu. Z tego, że go z siebie wydobyłam.
Jeszcze kilka lat temu taki opis czytałabym jak science-fiction. Ale tak to właśnie wygląda. Zawsze wstawałam raźno, a dzisiaj widzę po sobie i mężu, że wstawanie zaczyna się od pozbierania informacji o tym, co właściwie się dzieje.
(...)
WSZ - Gdy myślę o literaturze, która opisuje starszych ludzi to wydaje mi się, że przeważają dwa modele. Albo straszni, upiorni staruszkowie, albo tacy wyjątkowo żywotni, zabawni, błyskotliwi. U pani ta rozpiętość postaw jest większa.
MK – Tak to już jest, że zwykłych staruszków trudniej zauważyć. Starość rzeczywiście trafia do literatury gdy jest wyjątkowo straszna, albo bardzo zabawna. Ale czy starość naprawdę jest zabawna? Mój mąż kiedyś lubił piosenkę Kabaretu Starszych Panów o tym staruszku, którego życie jest takie wesołe. Któregoś razu, gdy jej słuchaliśmy, nagle odwrócił się do mnie. "Gośka, co w tym jest wesołego?" Rzeczywiście, nie jest łatwo być wesołym staruszkiem.
WSZ - Za to ludzie żyją pod presją zabiegania o długowieczność.
MK – To bywa kretyńskie. Byłam panią od biologii i nie wiem, po jaką cholerę mamy żyć 120-140 lat. A jeszcze ta AI podobno odbierze ludziom pracę. Kto na nas zapracuje? Młodzi bezrobotni? Nawet 100 lat to jest drobna przesada. Mamy 40 lat być na emeryturze i czyjejś łasce lub niełasce? Długowieczne życie jest dobre tylko dla najbardziej uprzywilejowanych.
(...)
WSZ - Seria książek, którą zapoczątkował „Dom nad rozlewiskiem", sprzedała się w nakładzie ponad 2 milionów egzemplarzy.
MK – Nie ma co ukrywać i się krygować: sukces był. Spory. Na szczęście nie walnął mi w dekiel. Nie odbiło mi i nie podniosłam wyżej brody, niż ją miałam.
Zawdzięczam to między innymi wychowaniu, bo moja mama była osobą bardzo skromną i pilnowała, żeby mi zanadto nie odbijało. Może nawet czasem za bardzo dokręcała mi śrubę. Wiele zawdzięczam też znajomemu z Zakopanego, który powiedział mi wtedy: "Gonia, ale pamiętasz o tym, że telefon kiedyś przestanie dzwonić?"
To zdanie jest ze mną przez wszystkie te lata. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ.
***
Cała rozmowa - w moim miejscu pracy.
Skomentuj posta