Czarne, Empik, Książka Tygodnia, Agnieszka Pajączkowska, Pasje
[KSIĄŻKA TYGODNIA] Agnieszka Pajączkowska, "Nieprzezroczyste. Historie chłopskiej fotografii"
To nie tylko ludowa historia Polski opowiadana przez fotografie i ich historie, ale też jeden z najwybitniejszych polskich esejów o samej fotografii. I o polskiej historii XX wieku.
Zacznijmy od „białego misia”.
Dla tych, co myślą, że zdjęcia z „białym misiem” przyszły do nas z dalekiej Syberii, mam niespodziankę. Otóż nic bardziej mylnego. „Biały miś” po raz pierwszy pojawił się w Berlinie, na początku lat 20. XX wieku. To wtedy miejscowe ZOO sprowadziło dwa niedźwiedzie polarne, a by reklamować odwiedzanie ich wybiegu, przed wejściem do ogrodu stanął mężczyzna przebrany w strój białego „misia”. Jak pisze Agnieszka Pajączkowska: „miał witać zwiedzających, można było zrobić sobie z nim zdjęcie”. Nowością był nie tylko mężczyzna ubrany w niedźwiedzi strój, ale też samo fotografowanie się z kimś lub czymś poza atelier fotografa.
„Biały niedźwiedź sprzed berlińskiego zoo był jakimś połączeniem miejskiej ulicówki z fotografią atelierową i jarmarczną, która obejmowała fotografowanie się na tle, wkładanie głowy przez wycięty otwór, wsiadanie do kartonowego auta lub samochodu”.
Zdjęcia z berlińskim „białym misiem” stały się tak popularne, że już kilka lat później podobny „zwierzak” stanął w Zakopanem na Krupówkach. Nastała moda na zdjęcia z misiem, a do lat 80. XX wieku „niedźwiedzie bywały w Częstochowie, Kielcach, pod Pałacem Kultury w Warszawie, na plaży w Gdyni, na molo w Sopocie”. Ale dlaczego „biały miś” pojawił się w niewielkich Otłoczynach na Kujawach? Objeżdżał wsie, by już naprawdę każdy mógł mieć zdjęcie z misiem? Jak odbierały go miejscowe dzieci, które tłumnie ustawiały się do fotografii? Dla ilu z nich było to pierwsze zdjęcie w życiu? Pajączkowska zauważa, że niedźwiedź z Zakopanego był niedźwiedziem elitarnym, a niedźwiedź obwoźny, „był już raczej powszechny”. I zadaje pytania - Pajączkowska, nie miś.
Co jeszcze pokazuje taka fotografia?
O tym dowiecie się z mojego tekstu poświęconego książce Agnieszki Pajączkowskiej. Książce za którą Autorka dostała już nominacje do Paszportu "Polityki" i "Odkryć" Empiku.
A jak te zachęty na was nie działają, to zobaczcie same tytułu rozdziałów książki Pajączkowskiej. „Skąd chłopka mogła mieć przed wojną kodaka”, „Ile kosztowało zdjęcie u chłopskiego fotografa”, „Dlaczego nie znam nazwisk wędrownych fotografów”, „Ile rodzinnych fotografii wykonywali dla chłopów Żydzi”. Czyż nie fascynujące to pytania? Jeśli chociaż jedno z nich was zaciekawiło - kilka kliknięć dzieli was od lektury jednej z najciekawszych książek, które ukazały się w minionym roku.
TU CAŁOŚĆ
Skomentuj posta