wywiad, Gazeta Wyborcza, Justyna Bajda, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego

[GAZETA WYBORCZA] "Jak wygląda niebo tych, których stać? Gdyby nie ultramaryna z lapis-lazuli bylibyśmy ubożsi" - rozmowa z Justyną Bajdą

- Czy zawsze tak samo widzieliśmy kolory? - pytam Justynę Bajdę, autorkę świetnej książki "Błękitny »fin de siècle«. Kolor niebieski w kulturze i literaturze Młodej Polski".

***

Rozmawiamy o niebieskim, przez wiele stuleci najdroższym kolorze świata. Ale rozmawiamy też o kulturze XIX wieku. Wiedzą Państwo, że "zdarzało się, że ekstrawaganckie kobiety zakładały na bale suknie dekorowane żarówkami"?

Bajda: - Za tak ubraną damą musiał ktoś nieść rodzaj akumulatora i kręcić korbką, by w odpowiednim momencie suknia świeciła. Bolesław Prus w 1883 r. pisał o damie "od stóp do głów oblanej potokami światła z drobniutkich lampek Edisona", za którą szedł włoski kataryniarz z instrumentem "mieszczącym w sobie silną baterię elektryczną" łączącą się z suknią za pomocą dwóch drutów.

***

Bajda: - W drugiej połowie XIX w. już właściwie nie wykorzystywano naturalnych barwników. Nastał czas pigmentów syntetycznych, często trujących. Do tzw. zieleni Scheelego dodawano na przykład arszenik. I ludzie żyli w mieszkaniach wytapetowanych arszenikowymi tapetami, nosili ubrania, w których było go całkiem sporo. Często używano też arszeniku jako barwnika spożywczego. Zdarzały się dramaty. Mama przyniosła do domu dla swojej pociechy słodką ozdobę – a dekoracje cukiernicze były wtedy małymi dziełami sztuki. Odnotowywano ofiary śmiertelne.

***

Jak doszło do tego, że różowy jest kolorem "kobiecym" i dlaczego "Na kolor nie wystarczy patrzeć, trzeba go też zobaczyć".

Polecamy się Państwa lekturze - jesteśmy online i w druku w weekendowym wydaniu

(fot. Tomasz Pietrzyk)

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Romansowa Teresa