wywiad, Grzegorz Rosiński, Gazeta Wyborcza
[GAZETA WYBORCZA] "Grzegorz Rosiński: Świat trzeba sobie wyobrazić. Zamykam oczy i wtedy widzę"
Legenda. Do niewielu osób to słowo pasuje tak, jak do Grzegorza Rosińskiego.
Rozmawiać z legendą jest ciekawie. Bo legenda już ma na koncie wielką monografię, kilkaset wywiadów, a jej biografię zna każdy fan. Legenda jest zmęczona, ale riposty ma cięte. I czasem słyszy, jak ktoś gwiżdże. Wtedy się opowieść zaczyna na nowo.
Zatem dzisiaj rozmawiam z Legendą. Grzegorz Rosiński.
***
Wojciech Szot - Gdy dzisiaj ogląda pan swoje dzieła sprzed lat na ekspozycji, co pan czuje?
Grzegorz Rosiński - Satysfakcję, nawet przyjemność. Widzę, że moja twórczość była ciągłym poszukiwaniem. Gdy dochodziłem do momentu, gdy w danej rzeczy czułem się pewnie, odczuwałem potrzebę zmiany. Na przykład gdy nauczyłem się jakiejś techniki, to ją porzucałem dla innej. Pewnie mógłbym udoskonalać swoje zdolności, ale coś mnie pchało do poszukiwań. Gdybym z tego zrezygnował, zdradziłbym samego siebie.
WSZ - I nigdy nie poczuł pan, że już wystarczy? Że pan znalazł?
GR - Nie. Zawsze musiałem się bawić. Ciągle jestem tym Grzesiem w gruzach Wrocławia, który bawi się żołnierzykami. Dopiero skończyła się II wojna światowa. Grzebało się w ogrodzie. Nagle z ziemi wychodziło jakieś białe robactwo. Kopię dalej. Kości, czaszka. Dla dziecka to były fajne czasy.
WSZ - To się śni?
GR - Nie. To zbyt realne. Ale są takie rzeczy, które rozgryzam po latach. Na przykład skąd się u mnie wzięło upodobanie do rysowania butów. W gazetach były szerokie marginesy dolne - nie dało się narysować całej postaci, ale buty już tak. I rysowałem, dziesiątkami.
WSZ - I skąd te buty?
GR - Podczas wojny widziałem sznury drabiniastych wozów ciągniętych przez konie. Na nich plandeka, a spod niej tylko nogi wystawały. Gołe. Pytam: - Mamusiu, dlaczego ci wujkowie nie mają butów? - Wujkowie śpią, odpoczywają i nie potrzebują butów - mówiła mama. I ja później im te buty dorysowywałem.
***
Skomentuj posta