Noir Sur Blanc, Empik, Marek Fedyszak, Książka Tygodnia, Pasje, Louis de Bernières

[KSIĄŻKA TYGODNIA] Louis de Bernières, "Ptaki bez skrzydeł", tłum. Marek Fedyszak

Macie ochotę na epicką, porywającą opowieść, w której wielka historia miesza się z opowieściami o zwykłych ludziach w niezwykłych czasach? Mam coś dla was!

„Problem z opowieściami polega na tym, że są jak powój, który musi się wić i pełzać, zanim dotrze na czubek tyczki” – mówi Iskander Garncarz, jeden z bohaterów „Ptaków bez skrzydeł" brytyjskiego pisarza Louisa de Bernières (tłum. Marek Fedyszak).

Zgodnie z tą maksymą, powieść, po którą mam nadzieję sięgniecie, wije się przez ponad 700 stron. Obserwowanie tego powoju jest fascynujące i wciąga na długie godziny.

Zaczynamy w Eski­ba­hçe, niewielkiej (i fikcyjnej) miejscowości w nad Morzem Egejskim. Jest początek nowego stulecia, ludzie żyją raczej spokojnie, choć nie brakuje sąsiedzkich swarów, tragedii i smutku. W Eski­ba­hçe obok siebie mieszkają muzułmanie i chrześcijanie, i choć ich wzajemne relacje nie są idealne, to nic nie zwiastuje tragedii. „Wie­dzie­li­śmy, że na­szych chrze­ści­jan na­zy­wano cza­sem Gre­kami, cho­ciaż my czę­sto wy­zy­wa­li­śmy ich od psów i nie­wier­nych, tak dla for­mal­no­ści lub z uśmie­chem, po­dob­nie jak oni z uśmie­chem lek­ce­wa­żąco wy­ra­żali się o nas. My okre­śla­li­śmy sie­bie mia­nem Oto­ma­nów bądź Osma­nów, oni zaś na­zy­wali nas Tur­kami, żeby nas ob­ra­zić”, mówi Iskander Garncarz. Imam i pop.

Choć religia dzieli, to gdy rodzi się Filotea, w jej domu – zgodnie z tradycją – kobiety roz­wie­szają zarówno egzemplarze Bi­blii i Ko­ranu. A także nie­bie­skie ko­ra­liki i ząbki czosnku. Tradycyjne wierzenia mieszają się z nakazami wielkich religii. Świat pełen jest duchów, rozmów ze zmarłymi i obyczajów, których nikt nie podważa. Jak i tego, że chrześcijanie mogą żyć razem z muzułmanami. „Ro­dzice Fi­lo­tei wy­zna­wali chrze­ści­jań­stwo, ale wów­czas by­li­śmy bar­dzo wy­mie­szani i je­śli po­mi­nąć sza­tań­skie ty­rady kilku na­rwań­ców, któ­rym raki ude­rzała do głowy, ży­li­śmy ra­zem w na­le­ży­tej har­mo­nii”, stwierdza najlepszy gaduła w tej powieści, czyli Iskander.

(…)

De Bernières doskonale – zwłaszcza w pierwszej części – łączy dramat z komedią. Jego bohaterowie są niezwykle błyskotliwi, zabawni, doskonale opowiadają historie z przeszłości. Jednak nadejście wojny sprawi, że nie będzie już tyle miejsca dla żartu.

(…)

Kilkadziesiąt rozdziałów, ponad 700 stron, liczni narratorzy, setki bohaterów i opowieści. „Ptaki bez skrzydeł” to zdecydowanie ambitne założenie. I powieść, z której naprawdę wiele można się dowiedzieć o historii i zwyczajach sprzed ponad stu lat. Nie jest pozbawiona wad – De Bernières próbuje być Garcią Marquezem i nie zawsze mu to wychodzi. Najlepiej sprawdza się, gdy snuje opowieści, najmniej – gdy próbuje nam wbić do głowy, że kiedyś to było lepiej, ale się popsuło. Mimo to – bardzo polecam, bo może i niekiedy musimy sobie wbić do głowy, że wielkie idee łatwo prowadzą do wielkich tragedii.

***

Całość - TUTAJ

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jaka woda u Żywulskiej?