Prószyński i S-ka, wywiad, Gazeta Wyborcza, Marcin Margielewski

[GAZETA WYBORCZA] "Nie jestem autorem "arabskich pornoli"" - rozmowa z Marcinem Margielewskim

Jak poznać szejka? Czy wszyscy są bogaci? I dlaczego kraje Bliskiego Wschodu fascynują Polaków? Opowiada Marcin Margielewski, autor książek, które sprzedały się w ponad dwóch milionach egzemplarzy.

Wojciech Szot: Czy w Polsce można poznać syna szejka?

Marcin Margielewski: Tak. Polska stała się bardzo atrakcyjnym krajem dla tych najbogatszych Arabów. Przez lata przyjeżdżali do Janowa Podlaskiego [odbywały się tam słynne aukcje koni]. Teraz wysyłają tu dzieci na studia, ale też całymi rodzinami przyjeżdżają na wakacje.

Ostatnio hitem turystycznym stało się Zakopane, które było silnie promowane na Expo 2020 w Dubaju. W polskim pawilonie postawiliśmy na góralski folklor, który zrobił furorę – dla nich to właśnie jest "egzotyką". Efekty są spektakularne.

Z samej tylko Szardży w Emiratach do Polski jest ponad dwadzieścia samolotów tygodniowo, a to tylko jedna z kilku emirackich linii, jakie latają do naszego kraju.

WSZ - A w Dubaju? Łatwo jest poznać szejka?

MM – Jeśli ktoś myśli, że szejkowie chodzą w biały dzień po centrach handlowych, to jest w błędzie. Wbrew powszechnemu przekonaniu nie każdy Arab ubrany w tradycyjną dishdashę, kandurę czy thobę to szejk.

WSZ - To gdzie na zakupy chodzą szejkowie?

MM – Zakupy przychodzą do nich. Dosłownie.

(...)

WSZ - Od wielu lat przyglądam się okładkom twoich książek. Nie ukrywam – nie spodziewałem się, że znajdę w nich coś innego niż "klikalne" historie.

MM – Tak zwane "clickbaity" nie mają niczego poza atrakcyjnym tytułem. Ja staram się wypełniać je treścią.

Tytuły moich książek są proste, narracyjne, ale bywają zwodnicze. Kiedy czytasz na okładce "Porzuciłam islam, muszę umrzeć", myślisz, że wiesz, o czym jest ta książka. A nie wiesz nic. "Zakazana arabska miłość" też nie jest o miłości.

Mam świadomość tego, że moje wydawnictwo wpakowało mnie właśnie w taką "klikalną" sytuację. Nie mam im tego za złe. Są potentatami na rynku i wiedzą, jak sprzedawać książki, choć wiem, że bardzo wiele osób z tego powodu nigdy ich do ręki nie wzięło… To jest coś w rodzaju układu – oni robią okładki i tytuły, a ja mam wolność pisania.

***

Całość znajdziecie w moim miejscu pracy.

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Jak nazywał się chomik Ewy Kuryluk?