Gazeta Wyborcza, Mirosław Bałka, wywiad
[GAZETA WYBORCZA] "Najsłynniejszy polski rzeźbiarz: Przymierzam się nieśmiało do własnego nagrobka. Mam taką formę" - rozmowa z Mirosławem Bałką
- Niby dwie płyty, a ile mogą wygenerować ciekawych przeżyć i wrażeń estetycznych. A jak są nagrobki, to muszą być też kwiaty. I tu już się zaczyna myślenie o formie, dekoracyjności, ornamencie. Do tego znicze i lampki. Ile możliwości i kombinacji - mówi Mirosław Bałka w rozmowie, której lekturę bardzo Wam polecam.
O czym rozmawiamy? O sztuce na przecięciu życia i śmierci.
***
Wojciech Szot - Twój dziadek był kamieniarzem, robił nagrobki. Podglądałeś go przy pracy?
Mirosław Bałka - Oczywiście. Bawiłem się w piasku, z którego powstawały nagrobki.
WSZ - To ciekawe.
MB - Dziadek tworzył w materiale, który nazywa się lastryko. To mieszanina piasku, cementu i kruszonych kawałków marmuru lub granitu. Całe życie bardzo ciężko pracował. Edukację skończył jako trzynastolatek i wtedy zaczął pomagać swojemu ojcu, który był murarzem.
(...) Stał się najważniejszym kamieniarzem w Otwocku. Na jego podwórku stały całe góry kruszonego marmuru, granitu i bardzo ładnego, żółtego piasku, który był wydobywany z rzeki Świder.
W tej niezwykłej, olbrzymiej piaskownicy robiłem jakieś pojazdy, dziwne konstrukcje. To były moje pierwsze, zupełnie nieświadome, doświadczenia z formą. Drugi dziadek był cieślą. Jak to się mówi, "miał fach w rękach".
(...)
Też dołączyłem do tego kamieniarskiego łańcucha pokarmowego. Jak byłem nastolatkiem, to jeździłem z puszeczką czarnej farby tam, gdzie tata wykuł litery, i malowałem. Płacono mi od litery.
WSZ - Były droższe i tańsze litery?
MB - Nie, wszystkie po równo. Za kropki i myślniki nie płacono.
***
Całość w moim miejscu pracy.
Skomentuj posta