Dzisiaj dzień autopromocyjny, bo wieczorem w opolskiej bibliotece porozmawiamy (online oczywiście) o "Pannie doktór Sadowskiej", do której zakupu was bardzo zachęcam, bo się narobiłem i chciałbym, żebyście poznali i poznały Zofię. Ale chciałbym, żebyście poznali też pewnego chłopca, który młodym czytelnikom i czytelniczkom opowie ciepłą, pełną wyrozumiałości historię o tym jak to jest być samemu w mieście. Sydney Smith dał nam książke kontemplacyjną, która nigdzie się nie śpieszy, jest w niej czas na wybrzmienie słów i przyglądanie się ilustracjom. Chwilami smutna, pełna ciemnych akcentów, wzrusza empatycznością i delikatnością. Fantastyczna gra kolorów doskonale pokazuje brudną miejską rzeczywistość, a jednocześnie ją mitologizuje, sprawiając, że nic nie jest takie straszne jak się na pozór wydaje. "Sam w mieście" za oceanem był bestsellerem z setkami pozytywnych wręcz entuzjastycznych recenzji, więc mam nadzieję, że przypadnie Państwu i młodym do gustu. Dodam, że wydawca - 100 stron - wykonał naprawdę fantastyczną robotę edytorska (tłoczenie na twardej oprawia, obwoluta, papier) i wyszło z tego skromne dzieło, które prosi o nabycie. Tłumaczyłem. #zdaniemszota #stostron #samsmith #wojciechszot
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)
Skomentuj posta