Wydawnictwo Literackie, Renata Lis, Empik, Książka Tygodnia, Pasje

[KSIĄŻKA TYGODNIA] Renata Lis, "Moja ukochana i ja"

“Moja ukochana i ja” Renaty Lis to książka wstrząsająca, a jednocześnie kojąca. Otwierająca wiele ran, ale też dająca nadzieję.

Potrzebujemy więcej takich opowieści. Więcej opowieści o tym, że człowiek kocha drugiego człowieka. I to zmienia świat.

- - -

Choć “Moja ukochana…” ukaże się w połowie maja, to nie mogłem wytrzymać i już Wam piszę, że po prostu bardzo tej książki potrzebujecie, potrzebujecie zamówić ją sobie w przedsprzedaży, czy czekać na nią pod szyldem ulubionej księgarni.

Napisałem Wam kilka tysięcy znaków o tym, co znajdziecie u Lis i dlaczego warto czekać, a teraz zabieram się za ponowną lekturę.

- - -

Anne Carson w "The Albertine Workout" przygląda się postaci Albertyny, bohaterki "W poszukiwaniu straconego czasu" Marcela Prousta. Pisze:

Problemami Albertyny są
(z punktu widzenia narratora)
a) kłamstwa
b) lesbijstwo
i (z punktu widzenia jej samej)
a) bycie uwięzioną w domu narratora

Trzy największe “problemy”, gdy jest się kimś nie wpisującym się w wyznaczone role - bycie “odmieńcem”, przymus kłamstw, brak własnego języka i funkcjonowanie w cudzej opowieści. Renata Lis ponad sto lat po Prouście udowadnia, że dzisiaj historia Albertyny mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej.

Eseistka, pisarka i tłumaczka, trzykrotnie nominowana do Nagrody Literackiej “Nike” w wydanym w 2017 roku “Lesbos” stworzyła wspaniały, oparty w większej mierze na lekturach, niż prywatnej historii, opis miłości między kobietami.

“Moja ukochana i ja” to krok dalej - to autobiograficzny esej, będący czymś na przecięciu manifestu, książki publicystycznej o życiu we współczesnej Polsce, nie wolnym od filozoficznych rozważań o naturze miłości. Może odpowiednio byłoby powiedzieć: “lesbijskiej miłości”, ale warto być ostrożnym.

- - -

Lis przeprowadza czytelnika przez możliwe, dostępne tożsamości. Pokazuje jak blisko jej do ruchu LGBTQ i jak z wielu względów jest on dla niej ważny, ale w trakcie lektury będzie czytelnik odkrywał przesuwanie się autorki na inne pozycje, podważanie normy, zgodnie z którą kobieta będąca z kobietą, musi określić się jako lesbijka. “Gejka” - pisze o sobie Lis, podkreślając, że zawsze lepiej czuła się w towarzystwie mężczyzn. “Próbują złapać nas w słowa” pisze Lis. I to zdanie sobie zachowuję.

Lis, podążając za Nelson i Carson, pisze że płeć nie jest czymś, co interesuje erosa. Pragnienie zwane u Greków erosem, wiąże się z uczuciem braku, który "wywołuje potrzebę sięgania po wciąż umykające spełnienie, w nieustannym ruchu, w którym gubi się i od nowa odnajduje swoje ja". Płeć nie ma tu wielkiego znaczenia.

I choć jest to książka niezwykle klarowna, ułożona w grzecznie po sobie następujące rozdziały, to jej konteksty wymykają się ideologicznej klarowności, programowi politycznemu.

To pisanie spokojne, nienastawione na efektowność frazy, klarowne, momentami aż zaskakująco przejrzyste. Lis, która przyzwyczaiła czytelników do fraz poetyckich, wysmakowanych, erudycyjnego ściegu języka, tym razem pisze, że “dobiegł końca czas kunsztownych form, cyzelowanych stylów, modernistycznego patosu sztuki i piętrowych postmodernistycznych gier. Pisanie w czasach zmierzchu i chaosu nie potrzebuje oryginalnych pierwszych zdań. (...) Dziwi mnie, że komuś chce się tracić na to wszystko ostatnie chwile, nawet jeśli te chwile okażą się latami”.

A czego potrzebujemy?

Komunikacji, dzielenia się i więzi - pisze Renata Lis, zakreślając tym samym cele i ambicje literackie “Mojej ukochanej…”. Wszystkie spełnione.

- - -

Więcej - TUTAJ

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Wakacyjne morze Zofii Posmysz