wywiad, Renata Lis, Gazeta Wyborcza

[GAZETA WYBORCZA] "Renata Lis o ślubie z ukochaną: Sąsiedzi przez kilkanaście lat uważali nas za matkę i córkę" - wywiad z Renatą Lis

- Słowo „żona" leży na mnie jak ulał - mówi Renata Lis w rozmowie, którą dzisiaj bardzo bym chciał, żebyście przeczytali. Bo to rozmowa o szczęściu w świecie, który przyzwyczaił nas do tego, że pełnia szczęścia nie jest naszym udziałem.

Rozmawiamy z okazji premiery nowej książki Lis, "Moja ukochana i ja. Ślub".

***

Wojciech Szot - Marzyłaś o ślubie?

Renata Lis - Nigdy w życiu. Odkąd pamiętam, byłam przeciwko. Aż nagle się to zmieniło. Można powiedzieć, że jako żona jestem dla siebie największym zaskoczeniem.

WSZ - Kiedyś myślałem podobnie - ślub to bzdura. Ale może był to efekt tego, że wychowując się w Polsce, człowiek próbuje jakoś zracjonalizować sobie fakt, że tego ślubu nie będzie mógł wziąć.

RL - Możliwe, że masz rację. Kiedy dorastasz ze świadomością, że jakieś drzwi są przed tobą zamknięte, to łatwiej ci myśleć, że wcale nie chcesz ich otwierać. Nikt nie lubi czuć się wykluczony. W równości małżeńskiej chodzi o równe szanse. Żeby każdy mógł te drzwi otworzyć, a jednocześnie żeby nie musiał. Chcesz, to bierzesz ślub; nie chcesz, to nie. Zahaczamy tu chyba też o pytanie, na czym polega bycie queer. Bo jeśli queer to tożsamość subwersywna, rewolucyjna, to…

WSZ - Biorąc ślub, wypisujesz się z queeru.

RL - Tak by się zdawało, ale właśnie nie. Niekoniecznie. W ślubie najlepsze jest to, że można nasycić go własnymi treściami.

(...)

WSZ - Wciąż jednak dla wielu polityków jesteśmy obywatelami i obywatelkami drugiej kategorii. To instrumentalne traktowanie nas, zależnie od sytuacji politycznej i sondaży, jest dla mnie czymś ohydnym.

RL - To zaklęty krąg, który w pewnym momencie ktoś musi przerwać. Trzeba mieć odwagę głosić swój pogląd i go bronić. Chce mi się popierać już wyłącznie takich polityków, którzy w naszej sprawie nie ściemniają. Którzy mówią jasno: jestem za pełną równością małżeńską.

Mam 55 lat. Delikatnie rzecz ujmując, mam już bliżej niż dalej. I mam już dość. Tak organicznie. Czuję, że moje ciało mówi: nie. Pewnych strategii już nie mogę poprzeć. Choćbym sobie wytłumaczyła, że trzeba, że to racjonalne. Po prostu nie mogę, bo czuję, że coś mi się stanie.

TU CZYTAMY CAŁOŚĆ

Skomentuj posta

Proszę odpowiedzieć na pytanie: Wakacyjne morze Zofii Posmysz