Dwie Siostry, Agata Tuszyńska, Iwona Chmielewska
[RECENZJA] Agata Tuszyńska, Iwona Chmielewska, "Mama zawsze wraca"
Dopiero przed chwilą zerknąłem na czwartą stronę okładki tej książki i aktualnie jest osobą skonfudowaną. Za czterdzieści osiem stron wydawca życzy sobie 50 zł. Czy tylko mi się wydaje to wygórowaną sumą? Jest to co prawda książka kolorowa, wydrukowana na bardzo eleganckim papierze i wydana pieczołowicie, ale zaczynam się zastanawiać na ile wspomnienia z czasów Holokaustu mogą być i powinny być przerabiane na zbytkowne bibeloty. Bo - za przeproszeniem - czym jest ta książka?
Nie jest to książka dla dzieci, bo zdecydowanie wspomnienia Zosi Zajczyk (Jael Rosner) nie nadają się do lektury przez dzieci, może dla młodzieży, ale wyposażonej już w wiedzę historyczną i potrafiącej zrozumieć historyczne tło tej opowieści, a dla dorosłych wspomnień z Holokaustu było już wiele, a co ważne nie mamy tu do czynienia z autonarracją a fikcją opracowaną na podstawie usłyszanego wspomnienia. Kupować dla ilustracji, ładnego wydania? Jasne, to zrozumiałe powody. Ale jednak rodzi się we mnie jakiś bunt przeciwko takim książkom, bo jest to jednak przykład urynkowienia i estetyzacji opowieści o Holokauście. To są moje wątpliwości wobec tej książki jako formy, bo sama, opowiedziana w pierwszej osobie historia dziewczynki, którą mama ukrywa w getcie jest bardzo interesująca.
Jael Rosner, a raczej Agata Tuszyńska rozpoczyna ją od wspomnień z pierwszy miesięcy pobytu w Izraelu, do którego bohaterka książki wyjechała na początku lat 50. Opowiada Tuszyńska o tym jak “Polanim” byli wykluczani z żydowskiej wspólnoty, na hasło “jestem z Polski” ludzie reagowali na tyle negatywnie, że Zosia szybko stała się Jael i nauczyła się hebrajskiego. Później wracamy do Warszawy i getta, a w historii pojawiają się typowe dla takich historii motywy - dobry vs zły wygląd, dylemat czy iść do getta, śmierć członków rodziny, ukrywanie się w piwnicy, motyw matki, która udaje przed dzieckiem, że cała ta historia z ukrywaniem się to zabawa, a dziewczynka jest krasnoludkiem, który mieszka w jamie, jest motywem znanym z innych narracji. Sprawnie i wzruszająco jest to opowiedziane, ale też dosadnie i bez nadmiaru metaforyki. Tuszyńska pisze realistycznie i nie ucieka przed scenami dramatycznymi, szczęśliwie unikając też ich nadmiaru i kiczu.
Ilustracje Iwony Chmielewskiej jak zawsze są wspaniałe, łączące w sobie wizyjną, surrealistyczną melancholię z konkretem i szczegółem pięknie dopowiadają brutalną narrację Tuszyńskiej-Rosner. Co prawda jest to ten typ ilustracji, który raczej przekazuje treści niż opowiada dodatkową historię, ale to nie umniejsza faktu, że przyglądanie się warstwie ilustracyjnej tej książki jest fantastyczną przygodą.
Piękna książka o Holokauście. Mam wątpliwości wobec tego pomysłu, nie czuję się z nim komfortowo (co może i dobrze, bo z drugiej strony może o to chodzi, żeby nie czuć się komfortowo) i dlatego nie umiem jednoznacznie ocenić tej pozycji. Tak samo jak nie do końca przekonuje mnie sięgnięcie po czyjeś wspomnienia i opracowanie ich na nowo, w wersję literacką. Dysponujemy wieloma “prawdziwymi” historiami, dokumentami i wspomnienniami po które można było sięgnąć. Tuszyńska w posłowiu tłumaczy dlaczego zdecydowała się opowiedzieć historię Zosi Zajczyk (podobieństwa w losie są tu głownym motywem), ale - nie znając oryginalnej wypowiedzi Zajczyk - trzeba postawić też pytanie o austorstwo książki, bo jednak na okładce są dwa nazwiska, brakuje tego trzeciego. Gdy zabieramy się za literackie, artystyczne przetworzenie wspomnień są to pytania, które jednak warto zadawać. We mnie walczą dwa prądy, jeden w którym wszystko wolno i Holokaust może być materią do dowolnego rynkowego działania, bo jak każda historia z przeszłości podlega urynkowieniu, a z drugiej strony wyjątkowość tego wydarzenia wskazuje, że może niekoniecznie? Że estetyczne książeczki wspomnieniowe o Holokauście to jest jakieś naruszenie? Nie wiem, nie zamierzam na te pytania znaleźć odpowiedzi, podejrzewam też, że każdy z nas ma własne i niekoniecznie będziemy się w tej kwestii zgadzać.
Tak, to jest piękna książka. Ale…
Skomentuj posta