Posty napisane przez: Wojciech Szot

Czytaj post
W.A.B, Liliana Hermetz

Instagram #106

Przeczytałem. Zabawa z formą, ale żeby mówić o wybitnej, czy choćby bardzo dobrej książce? Raczej "jestem na nie". Uzasadnię na dniach. #kurzojady #lilianahermetz #costello #wydawnictwowab #lubięczerwonewyklejki #instabook

Post udostępniony przez Kurzojady (@kurzojady_insta) Cze 25, 2017 o 9:01 PDT

Czytaj post
Anna Węgleńska, Astrid Lindgren, Nasza Księgarnia, Irena Szuch-Wyszomirska, Krzysztof Chłapowski, Marcin Chłapowski, Monika Pollak

Astrid Lindgren, "Karlsson z Dachu"

Dawno, dawno temu pochwaliłem się na Kurzojadach, że nie czytałem żadnej, skierowanej do dzieci, książki Astrid Lindgren. Zapoznałem się z jej dziennikiem czasu wojny (ciekawy) i korespondencją z jedną z czytelniczek (nieciekawe) ale nie pamiętam, by moja edukacja obejmowała choćby “Dzieci z Bullerbyn”. Raczej nie, ewentualnie wyparcie ma się u mnie dobrze. Zatem postanowiłem przeczytać zebrane wydanie “Karlssona z Dachu” w tłumaczeniu Ireny Szuch-Wyszomirskiej (t. 1), Anny Węgleńskiej (t. 2) i Marcina i Krzysztofa Chłapowskich (t. 2-3). Poniosłem porażkę.

Na szafce przy łóżku czają się na...

Czytaj post
Jerzy Ficowski, Gosia Herba, Wolno

Jerzy Ficowski, "Lodorosty i bluszczary"

Leżałem na łóżku w pozycji trochę dziwacznej, otworzyłem książkę i poddałem się jej urokowi, przerzuciłem kilkadziesiąt stron z radością w oczkach i duszyczce. Zastygłem. To nie była najwygodniejsza pozycja, o czym dowiedziałem się dzień później. Ale tak można mnie pieścić - estetyką, pięknym, ciekawym technicznie i kompozycyjnie, niebanalnym kolorystycznie rysunkiem. Gosia Herba umie w obrazki! Okazuje, że w “Lodorostach i bluszczarach” (wyd. Wolno) znajdziecie dziesiątki jej fantastycznych rysunków, dla których książkę musicie mieć w swoich księgozbiorach. Bo niestety nie dla wierszy...

Czytaj post
W.A.B, J. Marteen Troost, Małgorzata Glasenapp

J. Marteen Troost, "Życie seksualne kanibali. Dwa lata na Pacyfiku"

W dzieciństwie mialem beznadziejny gust literacki, fascynowały mnie bowiem książki dość prostackie, byle przygodowe. Otóż przeczytałem kilkadziesiąt książek Karola Maya (tzn. to, co z nich zrobiono w Polsce), lubiłem romansidła w typie powieści “płaszcza i szpady” a ponad wszystko rozmiłowany byłem w książkach o rozbitkach na wyspach. Robinsona Crusoe przeczytałem kilka razy, miałem słabość do Guliwera i wielbiłem powieść R. M. Ballantyne, “Koralowa wyspa”. Wielokrotnie czytana dawała mi nadzieję na przyszłe odkrycia geograficzne. Z geografią u mnie zawsze było dobrze - fascynowały mnie...