Wydawnictwo Krytyki Politycznej, kurzojady_insta, Jaś Kapela
Instagram #548
Nie zgadniecie, gdzie byłem... #kurzojady #krytykapolityczna #jaśkapela #polskiemieso
Post udostępniony przez Kurzojady (@kurzojady_insta) Wrz 20, 2018 o 5:57 PDT
Nie zgadniecie, gdzie byłem... #kurzojady #krytykapolityczna #jaśkapela #polskiemieso
Post udostępniony przez Kurzojady (@kurzojady_insta) Wrz 20, 2018 o 5:57 PDT
Postać Narutowicza jest mi znana z takiego leksykonowego zapisu - prezydent, którego zastrzelili i umierał na łonie Iłłakowiczówny. W Zachęcie. Właściwie to by było na tyle. Dyletanctwo trochę, ale inne historie mnie zajmowały przez lata. Jak się okazuje jest to opowieść niezwykle ciekawa i ważna dla poznania późniejszych losów naszego kraju, co mi prezentowana tu książka uświadomiła. Praca Brykczyńskiego przeleżała się na stosiku kilka miesięcy, czego żałuję, bo w tym czasie przeczytałem wiele złych książek, na które zawsze szkoda czasu.
Jeśli macie ochotę na doskonale napisaną książkę...
Chłodna 40. Warszawa, Wola. Z obowiązkowym przymiotnikiem, "robotnicza". A może lepiej zwyczajnie, "biedna"? Na czwarte piętro kamienicy wbiega zdyszana Sabina. Jest marzec 44 roku, przyszli bohaterowie "Pamiętnika z powstania warszawskiego" spotykają się, by wspólnie czytać, uczyć się, może plotkować. Mieszkanie Białoszewskich jest spore i oprócz Mirona mieszkają tu same kobiety (Ojciec z Zochą na Chmielnej mieszka już prawie piąty rok), wśród nich Stefa, której jakiś czas temu "upiekło się getto". Stefa się ukrywa.
To początek historii jakich wiele, choć znanej z jednej z najważniejszych...
Adelajda Truścińska trafnie opisuje jak bardzo przerąbane mamy w 2018 roku. Więcej na FB. #kurzojady #życieadelki #adelajdatruscinska #wydawnictwokrytykipolitycznej
Post udostępniony przez Kurzojady (@kurzojady_insta) Lut 4, 2018 o 1:31 PST
Dla mnie bomba! Dwa razy czytałem i chcę Truścińskiej tylko więcej. “Każdy z nas stara się przyspieszyć koniec świata jak może”. W fantastycznej książce Adelajdy Truścińskiej koniec świata wydarza się wyjątkowo często. Koniec świata ułudy i wiary w przyszłość. Na pytanie “skąd przychodzimy” dostajemy dość trzeźwą odpowiedź “z macicy”, no chyba że byliśmy ciążą pozamaciczną. Wszyscy mamy przejebane. Żyjemy w internetowych bańkach. Jeszcze kilka dni temu nie wiedziałem o istnieniu Adelajdy Truścińskiej, a jej fejsbukowe wpisy nie zajmowały żadnej z moich synaps. Dzisiaj siedzi mi...
Urząd Pracy i taka scena: "(...) przede mną był młody chłopak. (...) Powiedział pani w okienku, że skończył kulturoznawstwo i chciałby pracować w zawodzie. Na sali zrobiło się bardzo cicho, bo przecież to wszystko słychać z tych okienek, a chłopiec też mówił bardzo głośno i stanowczo. - Skończył pan kulturoznawstwo i szuka pan pracy w zawodzie - podsumowała pani, której jakoś od razu strasznie zrobiło mi się żal, może dlatego, że wiedziałam, jak długa rozmowa ją teraz czeka. - Tak, skończyłem ten kierunek, bo mnie interesował, i teraz chciałbym pracować w zawodzie. Niby nic...
Żyjemy w bańkach internetowych. Do wczoraj nie wiedziałem kim jest Adelajda Truścińska. Dzisiaj się okazuje, że kultowa i podziwiana. 5 tysięcy fejsofollowersów i sporo szerów. Ale czy dobra literatura? Sprawdzam. #kurzojady #adelajdatruscinska #życieadelki #wydawnictwokrytykipolitycznej
Post udostępniony przez Kurzojady (@kurzojady_insta) Lut 2, 2018 o 2:57 PST
Anna Synoradzka-Demadre we wstępie do książki „Jerzy Andrzejewski. Przyczynek do biografii prywatnej” pisze, że prezentowany tom jest uzupełnieniem jej wcześniejszej książki, „Andrzejewski” będącej po dziś dzień jedyną biografią autora „Miazgi”. Problem w tym, że „Andrzejewski” ukazał się w 1997 roku i do dziś nie został wznowiony, zaś tylko nieliczni mają go w swoich zbiorach. Zatem, żeby lektura książki wydanej nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej miała sens, powinniście posiedzieć trochę w bibliotekach. Co jest jednak nieporozumieniem i wyjątkowo niesympatycznym gestem od strony...
Marek Hłasko tak pisał do swojej matki o ew. uznaniu ojcostwa pewnego "pętaka". No pięknie.
[BUFOROWANIE] Z listów Andrzejewskiego do żony, Marii Abgarowicz. Przeczytajcie, bo tam wspaniałości padają.
“Cóż to za radość to pisanie a jednocześnie, jakie to śmiertelnie niedorzeczne zajęcie. Siedzi, pomyśl, człowiek, zamknięty w pokoju, samotny, nie wolno mu zaznawać żadnych właściwie wzruszeń, prócz tych, które są wzruszeniami fikcyjnych, wymyślonych postaci. Trzeba samemu się wszystkiego wyrzekać, żeby mieć dla nich pokarm. Jakaś przewrotna bzdura nad tym wszystkim wisi. I ostatecznie nic przecież z tego po iluś latach nie zostanie.
(...)
Cały ranek spędziłem bezczynnie, jednego zdania...