kurzojady_insta, Stefan Żeromski
Instagram #453
Podróże kształcą. #kurzojady #stefanżeromski #strawczyn #kurzojadywtrasie
Post udostępniony przez Kurzojady (@kurzojady_insta) Maj 2, 2018 o 10:21 PDT
Podróże kształcą. #kurzojady #stefanżeromski #strawczyn #kurzojadywtrasie
Post udostępniony przez Kurzojady (@kurzojady_insta) Maj 2, 2018 o 10:21 PDT
Nie znasz? Nigdzie z Tobą nie idę! Bardzo ładne z powierzchni nowe wydanie, font środków jednak mało czytelny. Tak czy owak - to jeden z najważniejszych tekstów polskiej humanistyki i trzeba go znać. Teraz znowu łatwiej dostać. #kurzojady #szczelinyistnienia #jolantabrachczaina #jolantacórkaireny
Post udostępniony przez Kurzojady (@kurzojady_insta) Kwi 29, 2018 o 10:45 PDT
O podróżowaniu, także tym lokalnym, zapisano tysiące stron. A jednak nadal można napisać coś nowego i ciekawego. "Hajstry" Adama Robińskiego to taka książka, którą sam bym chciał napisać, gdybym tylko potrafił operować tak ładną frazą i lubił nocować pod namiotem. Wakacyjne włóczęgi z namiotem po pustyni Błędowskiej nie dla mnie, ale przyjemność z lektury Robińskiego już moja. Może nas być więcej. Warto.
Świat z książek Masłowskiej nie jest bajką, nie pokrzepia i nie ocala. Zamiast tego przeraża i rani. Masłowska atakuje przekonanie i wiarę w to, że w literaturze znajdziemy pocieszenie, a siebie umieścimy po lepszej stronie świata, bo taka musi być. Ludzie nie po to nauczyli się czytać, by ten swój język pokaleczony jeszcze w książce widzieć. Tam ma być pięknie, na wysoki połysk, literacko. A nie jest. Są jacyś ludzie, straszne Polaki, na ich plecach quechua plecaki.
Wbrew zmartwieniom niektórych, ku zgrozie innych, przy biernej postawie większości społeczeństwa Masłowska pisała. I napisała...
Kurzojad na dzisiejszy wieczór. #kurzojady #jadwigastańczakowa #ślepak
Post udostępniony przez Kurzojady (@kurzojady_insta) Kwi 25, 2018 o 11:44 PDT
Turtle po lesie porusza się jak puma. Skrada się, kocim ruchem omija przeszkody, ukryta za pniem jest niezauważalna. Nazwą ją Mowgli. Turtle ma problemy z czytaniem, a rówieśnicy interesują ją dużo mniej od nauki strzelania czy dbania o nóż - prezent od dziadka. Po Martinie Alvestonie, zaborczym ojcu Turtle, nie spodziewamy niczego dobrego - facet osaczył swoją najdroższą córeczkę i bardziej wydaje się być oprawcą, niż ojcem. Nie docenia jednak własnej córki. Może chwilami ma przebłyski i zaczyna się jej bać, ale na pewno nie spodziewa się tego, co się wydarzy. Turtle zaatakuje.
“Moja...
"Z pieniędzmi, jak zawsze, było średnio, w Rawennie dostał pokój w suterynie i narzekał, że nie może pracować, bo zaglądają doń przechodnie, z Werony ironizował, że „jedyne łóżko, które było wolne (…) to pusty grób julii”, ale w tym mieście przeżywał też chwile, za które dużo byśmy dali, aż dziw, że nigdy nie opisał ich w żadnym szkicu, pozostawiając jedynie ten listowny ślad: „byłem na operze Turandot (…). jest to spektakl przejmujący, zwłaszcza jeśli się kupi tańsze bilety i siedzi się wśród Włochów, prostych robotników. Duża butelka białego wina krąży z rąk do rąk. Też popijałem (trochę)...
"Włącz demokrację" - ale to naprawdę dobrze wygląda! #kurzojady #znak #robertbiedroń #włączdemokrację #zapachdruku
Post udostępniony przez Kurzojady (@kurzojady_insta) Kwi 24, 2018 o 6:32 PDT
Olga Tokarczuk przestała być “polską pisarką”, a wkroczyła do europejskiej, czy nawet światowej, szerokiej czołówki literackiej i w “Opowiadaniach bizarnych” zdaje się potwierdzać swoje miejsce w elicie. Choć wtedy oczekiwania rosną i może dlatego będę trochę kręcił nosem O tym, że Olga Tokarczuk jest “mistrzynią opowiadania”, to wszyscy wiemy i oczekiwania przed nowym tomem były olbrzymie. Zwłaszcza, że wydawca promował go już podczas targów książki w Krakowie, a więc pół roku temu. Jestem przeważnie nieobiektywny w ocenianiu Tokarczuk, z wielu powodów także zawodowych, sympatii...
"Dziś umrze Komeda. Jest 23 kwietnia 1969 roku. Środa. Słonecznie. Zarząd Pałacu Kultury i Nauki, administrujący Parkiem Łazienkowskim, wyjaśnia w „Życiu Warszawy”, że masowe choroby ryb w stawach łazienkowskich wywołały dzikie kaczki". --- Grzebałkowska w książce o Komedzie pokazuje, co jeszcze można zrobić w reportażu i biografii. Można napisać książkę, która jest jak muzyka tworzona przez jej bohatera. Książka jazzowo radosna ale z nutą nostalgii i spleenu. Nie zawsze trzeźwa. Książka pełna błyskotek, z niezwykłym tempem i wyważeniem pomiędzy opowieścią prywatną, plotką a...