Julian Barnes, Świat Książki, instagram, zdaniem_szota, Iwona Chlewińska
Instagram #1073
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)
“Nie trzeba wiele, żeby zniechęcić nas do pisarza; i oszczędza nam to czas”, pisze Julian Barnes w swojej ostatniej książce, “Mężczyzna w czerwonym płaszczu” i ma rację. Niekiedy wystarczy, że książka będzie źle zredagowana albo zawierała fatalne błędy w tłumaczeniu. Tak jak w tym przypadku. Gdyby bowiem sądzić książkę tylko po przekładzie autorstwa Iwony Chlewińskiej i pod redakcją Anny Landowskiej, można powiedzieć, że jest to dzieło momentami zaskakująco nieudolne. Na szczęście to Barnes i nawet błędy tłumaczki, czy niedociągnięcia redaktorki nie wpływają na to, że jest to książka...
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)
Czytam "Mężczyznę..." drugi raz - po wersji angielskiej sprawdzam co wymyślono w polskiej wersji językowej (tłum. Iwona Chlewińska) - ale myślę teraz o czymś innym niż przekład językowy. Barnes, jak wiadomo, jest frankofilem - poświęcił Francji całe książki rozpisując się choćby o francuskiej cuisine i oczywiście Flaubercie. W "Mężczyźnie..." pisze np. o zachowaniu generała de Gaulle'a, które było: "krzykliwe i irytujące (po francusku "zdeterminowane i patriotyczne")" oraz "uparte i mściwe ("wynikające z zasad i godne męża stanu")". Gdyby tak dorwać takiego co by tak napisał o...
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)
Nienawidze tego dnia. I go uwielbiam. Literacki Nobel nadciąga. #zdaniemszota #dużoksiążek #aitaknietrafię
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota) Paź 8, 2020 o 3:06 PDT
Kiedy Ci smutno i źle Barnesa kup se. Jak to jest wspaniale wydane! Obwoluta, wyklejki, zakładka, piękny papier i świetny skład. Nie rozumiem dlaczego Świat Książki wydając kolejne książki tego wspaniałego pisarza (za co chwała) ma w d**** estetykę wydania i pewnie dalej raczyć nas będzie tymi okropnymi okładkami (a i tłumaczeniami też niezbyt udanymi). Wiem, wiem - rynek chce tanich wydań, ale może jednak... Tak czy inaczej, moje "święta" jak zawsze upłyną na rytualnym odczytaniu "Morderstwa w Boże Narodzenie" Agathy Christie i kolejnym Barnesie. To jakieś pocieszenie w ten nieprzyjazny czas.
No to pomówmy szczerze, komu dałbym Nobla. Świat Książki w niezbyt szcześliwej szacie graficznej wznowił większość książek Juliana Barnesa. A przyszło mi to zdjęcie na myśl po dzisiejszej Nagrodzie Nike czytelników dla Mariusza Szczygla, bo obaj czujemy respekt przed panem Julianem z Wysp. No więc tak, nabyłem se. A co. Pochwale się. #zdaniemszota #julianbarnes
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota) Paź 5, 2019 o 7:49 PDT
“Wstaw 7 ulubionych książek. / Codziennie jeden post, ze zdjęciem okładki. / Bez wyjaśnień, bez słów”
Elias Canetti pisał, że “powieści powinny być policyjnie zakazane”, mam podobne zdanie o łańcuszkach internetowych. Jednak tu uległem.
Po tygodniu wrzucania zdjęć okładek - zestaw obowiązkowy. Są tu tytuły, dzięki którym moje rozumienie literatury i oczekiwania wobec niej się zmieniały, rozszerzały. Powieści, bo wszystkie prezentowane tu książki to - mimo wszystko - powieści, dzięki którym uświadomiłem sobie, że w literaturze można napisać coś z erudycją (Barnes), stworzyć prostą ale...
Julian Barnes bywał w swoich książkach erudytą-archiwistą, archeologiem pamięci i historykiem filozofii, któremu nie obca jest chłopackość, jak i sztuka gotowania (albo chociaż spożywania). W “Jedynej historii” przypomina, że potrafi napisać wciągającą powieść opartą o - zdawałoby się - wyjątkowo prosty pomysł.
Data - połowa lat 60. Miejsce wydarzeń - “dwadzieścia kilometrów na południe od Londynu”. On - młodzieniec, który nie odnajduje się w sztywnych regułach małomiasteczkowej Anglii, ona - dojrzała kobieta, żyjąca w związku pozbawionym większych emocji. Poznają się - a jakże - na korcie...