Julian Barnes, instagram, zdaniem_szota
Instagram #1181
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)
Na lewej ręce mam tatuaż. Nie ma w tym nic niezwykłego i nigdy być nie miało. Moje ciało jest moje i zamierzam się ilustrować, nie bacząc na cudze opinie. Ale nie o tym miało być. Miało być o tym, co jest na tym tatuażu. Państwo przyjrzą się zdjęciu. Oto moja lewa ręka. Dokładnie wewnętrzna część przedramienia. Kilka dźwięków na celowo nierównej pięciolinii. Bez klucza wiolinowego, żeby obniżyć stężenie kiczu. Kilka dźwięków prosto z Rosji. Patron mojej lewej ręki do partii komunistycznej wstąpił dopiero w 1960 roku. Wcześniej jako “bezpartyjny bolszewik” w “II Symfonii”, napisanej na...
W tym roku czekają Was dwa podsumowania - zagranicznej i polskiej literatury.
Zaczynamy od top 10 zagranicznych książek roku i oczywiście tej najlepszej, najbardziej wciągającej i zadziwiającej, czyli "Niepokój przychodzi o zmierzchu" Marieke Lucas Rijneveld w przekładzie Jerzego Kocha!
Moje TOP 10 wygląda tak:
10. Valeria Luiselli, “Archiwum zagubionych dzieci”, tłum. Jerzy Kozłowski, Wydawnictwo Pauza
9. Julian Barnes, “Mężczyzna w czerwonym płaszczu”, tłum. Iwona Chlewińska, Wydawnictwo Świat Książki
8. Maggie Nelson, “Czerwone fragmenty”, tłum. Anna Gralak, Wydawnictwo Czarne
7. Ta-Nehisi...
Hanna Łupińska zadaje zarówno tym najmłodszym, jak i starszym, pytania na które nigdy nie znajdziemy jednej, właściwej odpowiedzi. “Co oznacza być wolnym?”, jak te, na które odpowiedzi są znane: “Dlaczego niektóre drzewa rozbierają się na zimę”. Jest tu też pytanie kluczowe dla sytuacji, w której się znajdujemy, czyli :”Czy co roku przychodzi ta sama wiosna?”. Wspólne filozofowanie w towarzystwie pięknych, minimalistycznych ale też wieloznacznych i niezwykle plastycznych mimo abstrakcyjnej formy, rysunków z pewnością może być dobrym pomysłem na spędzenie Światowego Dnia Książki z...
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)
“Nie trzeba wiele, żeby zniechęcić nas do pisarza; i oszczędza nam to czas”, pisze Julian Barnes w swojej ostatniej książce, “Mężczyzna w czerwonym płaszczu” i ma rację. Niekiedy wystarczy, że książka będzie źle zredagowana albo zawierała fatalne błędy w tłumaczeniu. Tak jak w tym przypadku. Gdyby bowiem sądzić książkę tylko po przekładzie autorstwa Iwony Chlewińskiej i pod redakcją Anny Landowskiej, można powiedzieć, że jest to dzieło momentami zaskakująco nieudolne. Na szczęście to Barnes i nawet błędy tłumaczki, czy niedociągnięcia redaktorki nie wpływają na to, że jest to książka...
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)
Czytam "Mężczyznę..." drugi raz - po wersji angielskiej sprawdzam co wymyślono w polskiej wersji językowej (tłum. Iwona Chlewińska) - ale myślę teraz o czymś innym niż przekład językowy. Barnes, jak wiadomo, jest frankofilem - poświęcił Francji całe książki rozpisując się choćby o francuskiej cuisine i oczywiście Flaubercie. W "Mężczyźnie..." pisze np. o zachowaniu generała de Gaulle'a, które było: "krzykliwe i irytujące (po francusku "zdeterminowane i patriotyczne")" oraz "uparte i mściwe ("wynikające z zasad i godne męża stanu")". Gdyby tak dorwać takiego co by tak napisał o...
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)
Nienawidze tego dnia. I go uwielbiam. Literacki Nobel nadciąga. #zdaniemszota #dużoksiążek #aitaknietrafię
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota) Paź 8, 2020 o 3:06 PDT