Julia Hartwig, Wiersz na dobrą noc
[WIERSZ NA DOBRĄ NOC] Julia Hartwig, "Kot Maurycy"
Dzisiaj dla nas kot Maurycy, który zapadł w pamięć Julii Hartwig. Dzień Kota niech się święci.
Dzisiaj dla nas kot Maurycy, który zapadł w pamięć Julii Hartwig. Dzień Kota niech się święci.
Do czego to dochodzi, żebym pisał polemiki z redaktorem Illgiem w obronie nagrody im. Kutza dla Szczepana Twardocha.
---
Pisze były redaktor naczelny Znaku: "Wyobrażam sobie, jak zareagowałby na nie znany z ciętego języka Kazimierz Kutz". To manipulatywne używanie patrona nagrody. Czy w nagrodach chodzi o to, by ich laureat był kopią patrona? A może o to, by honorować tych, którzy zajmują głos w tych samych sprawach i choć prezentują inny styl, wzbudzają reakcje, o co dzisiaj nie tak łatwo. I to jest dzisiaj postawą społecznie zaangażowaną.
Zupełnie niepotrzebnie Illg angażuje do swoich...
Spotkanie z Marią Kowalską i Wiktorem Krajewskim z okazji premiery książki "Kobiety pisolety".
W końcu jakaś książka, której nie muszę czytać, by o niej napisać. Oczywiście przyczyną tego nie jest moje lenistwo, a fakt, że trochę się napracowałem przy redakcji jednej z wersji tekstu Lecha Kończaka o gruzińskim artyście, Niko Pirosmanaszwilim. Jednym z efektów tej pracy jest umiejętność napisania nazwiska artysty bez błędów i spoglądania na klawiaturę. Innym - który mam nadzieję bardziej docenicie - jest sama książka. “Miał dwanaście lat, gdy po raz pierwszy ujrzał Tiflis”, tak zaczyna się opowieść o człowieku, którego twórczość dzisiaj jest podziwiana przez ludzi na całym...
Robert Król dla Państwa na dobrą noc. Z tomu "Dixieland", który polecam w celach posiadania i lektury.
Tytuł intryguje, zwłaszcza w kraju, gdzie mianem “kaczki” określa się pojemnik na mocz. Wyobrażałem sobie ironiczną opowieść o dwójce złośliwych staruszków, którzy w chwili trudnej podkradają sobie tytułową kaczkę i odechciewało mi się lektury. W polskich warunkach mogłaby to być również opowieść o populistycznych rządach, których namnożenie w różnych krajach zatrważa. Tak, czy inaczej - zaintrygowało. Gorzej było z pierwszymi stronami. Opowieść malarki, która w środku kryzysu twórczego poznaje zamożną parę i przyjmuje zaproszenie do ich domku w Grecji początkowo stawiała przede mną...
Dzieckiem w kolebce będąc oglądałem igrzyska olimpijskie. Może trochę w tym przesady, ale nigdy nie zapomnę tych godzin spędzanych przed telewizorem i oglądaniu czasem naprawdę zaskakujących sportów, jak curling, który w latach 90. wydawał się czymś absolutnie kuriozalnym. Zawsze wydawało mi się, że moja matka by się świetnie do niego nadawała, szczególnie w soboty, gdy zarządzała totalne mycie (i pastowanie!) podłóg. Sam ze sportem nie miałem wtedy wiele wspólnego, wystarczył mi ekran telewizora. Z myciem podłóg - przyznaję - również. Wystarczyło mi oglądanie zmagań rodzicielki. Jest...
Ewa Lipska dla nas walentynkowo. Prywatnie nie jestem miłośnikiem obchodzenia czegokolwiek poza centrum Warszawy 11 listopada, ale pretekst dla wierszy zawsze jest dobry.
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)
Dzisiaj haiku Kobayashiego Issy w przekładzie Beaty Szymańskiej i Anny Kuchty z pięknie wydanego przez Austerię zbioru "Haiku". Mam wiele przyjemności w przerzucaniu stron tej książki.