W ramach noworocznego postanowienia literackiego (oprócz napisania książki) czytam całego Białoszewskiego od nowa. I tam są cuda (ale też dużo średniości i słabości). Na przykład taki.
"Aniela w miasteczku Foligno
w nocy
stanęła w oknie
i zaczęła
"luudzie!
wstawajcie!
patrzcie!
ja grzesznica!..."
No i powstawali,
słuchali
może kto i krzyknął
- wariatka!
to nic, uznali
ją za świętą.
Pewnie, że nie mieli radia,
telewizji,
bo niechbym ja tak teraz w nocy
na Chamowie między wieżowcami
z okna do okien
"ludzie, ja poeta,
ja grzeszny!..."
toby zaraz ten krzyk zabiły krzyki:
- do...