Joanna Ostrowska, buforowanie
[BUFOROWANIE] Joanna Ostrowska, "Oni"
Zaprawdę powiadam wam, książkę Ostrowskiej "Oni" będziecie czytać na kompletach za kilka lat.
Zaprawdę powiadam wam, książkę Ostrowskiej "Oni" będziecie czytać na kompletach za kilka lat.
Od pojawienia się mediów społecznościowych autorskie „ja” panoszy się zupełnie niesłusznie. Prawie wszyscy jesteśmy pisarzami i pisarkami, ogłaszamy mikrohistorie, opowiadamy wycinki rzeczywistości, przeżywamy życia mniej lub bardziej publicznie. Autobiografie - czasem bardzo intymne jak “Bezmatek” Miry Marcinów, niekiedy równie osobiste, ale podane z ironią jak “Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy, czy będące rebusem literackim jak “Nie ma” Mariusza Szczygła zdobywają nagrody, uznanie czytelników i czytelniczek, a po autobiografię sięgają pisarze i pisarki trzydziestoletni,...
"Patrzeć to jedno, a widzieć to drugie", piszą Sebastian Cichocki i Jagna Lewandowska w tej uroczej dwujęzycznej książeczce. To dość oczywista refleksja, na szczęście na niej nie kończy się ta książka. Wydana w ramach Miesiąca Fotografii w Krakowie 2020 publikacja jest czymś w formie współczesnej “adaptacji wystawy” przygotowanej przez Setha Siegelauba w 1969 roku. Na tamtej wystawie wszystkie dzieła spotykały się jedynie w katalogu, który był jedyną wskazówką o ich lokalizacji. To sprawiało, że książka zyskiwała inny wymiar. Trochę ciężko powiedzieć, jaki inny wymiar zyskuje "Patrzeć to...
Państwa i moim gościem był Sebastian Cichocki z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, którego pytałem m.in. o to, jak muzeum przetrwało pandemiczny czas. Oto, co odpowiedział:
"Przetrwaliśmy w wersji cyfrowych awatarów. To nie jest doświadczenie, o którego przywykliśmy, tym bardziej, że te zmiany, które zaszły w muzeach, które doprowadziły do tego, że publiczność gromadzi się nie tylko po to, by oglądać jakieś rzeczy ale też żeby debatować, robić coś samemu, uczestniczyć w warsztatach działaniach i wpływać na to, co w muzeum się dzieje, zostały przerwane, ucięte i to jest największa bolączką muzeów".
Szanowne wydawnictwo Karakter! Piszę do Was jako zaniepokojony biały, mężczyzna. Czy to już aby nie przesada? Ciągłe ataki na prawdziwie polską, patriarchalną myśl narodową i to w wykonaniu obcych, acz przełożonych, autorów płci żeńskiej, to nic innego jak próba wprowadzenia nieodwracalnych zmian w zdrowej tkance Narodu. Wraz z kilkoma innymi, sobie wartymi, wydawnictwami uprawiacie od lat wojnę podjazdową podważającą to, co stoi u podstaw naszej, wspólnej, narodowej kultury. I te nazwiska pań tłumaczących na okładkach! Przekład dla wąskiej grupy lewackich fanatyczek, tak - to...
“Moja córka jest w stanie na tyle czytać, pisać i liczyć, na ile jest to jej potrzebne do życia”, pisał “jako ojciec”, pełnomocnik w sprawach podatkowych Ferdinand Tietz w liście do Adolfa Hitlera. List datowany na 24 sierpnia 1940 roku nie zmienił jednak decyzji sądów i w marcu 1941 roku Hedwig Wenzel została wysterylizowana we Frankenstein, dzisiaj Ząbkowice Śląskie.
Trzeba to powiedzieć wprost - czytanie o “przymusowej sterylizacji na Dolnym Śląsku w latach 1934-44” to nie jest nic przyjemnego i nie powinien się nikt dziwić, że udało mi się skończyć lekturę po kilku miesiącach od...
“No i zgadnij koteczku, jak to przeszło”, mówi do Marii Buko jeden z rozmówców. W ten może nadmiernie familiarny (może i seksistowski) sposób pokazuje, że sny dziecięce potrafią doskonale zgrać się ze snami dorosłych, a dziedziczenie traumy jest tematem, któremu powinniśmy poświęcić w Polsce więcej uwagi, by zrozumieć pokolenie rodziców i dziadków. “Pogłosy” mają opisowy tytuł wyjaśniający czym są - rozmowami z dziećmi więźniów (i więźniarek) niemieckich obozów koncentracyjnych. O ile to prawda w zakresie logiki, to nietrudno zauważyć, że zdecydowana większość rozmówców Marii Buko to...
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)
Szczęśliwym trafem byłem zapisany na dzisiaj do czytelni Biblioteki Narodowej, dlatego udało mi się przed kolejnym zamknięciem popracować poranną porą w miejscu, które darzę gorzkimi uczuciami. Dlatego dzisiaj trochę później niż zwykle kilka słów o książce, którą uważam, że warto przeczytać, choć też warto uniknąć pewnego rozczarowania.
Piotr Smolar, z którym miałem naprawdę niezwykłą przyjemność wczoraj rozmawiać podczas premiery “Złego Żyda” w Instytucie Reportażu, napisał książkę intrygującą i ciekawą faktograficznie, to co w niej zgrzyta to próba łączenia eseistycznego i filozoficznego...
Post udostępniony przez Zdaniem Szota (@zdaniem_szota)