Są książki, o których usłyszycie, że bolą. Stwierdzenie to z pewnością jest nadużywane w książkowym marketingu, ale przy tej pozycji samo się ciśnie pod palce na klawiaturze. „Znikanie” Izabeli Morskiej boli, uwiera, otwiera nie tylko na - z góry nieudaną - próbę współodczuwania z autorką, ale też na egoistyczne gesty myślenia o sobie, swojej pozycji w systemie opieki zdrowotnej jak i w społeczeństwie.
W chorobie odbija się nie tylko kondycja ciała, ale i całego człowieka wobec otoczenia. Gdy zachorujemy, zwłaszcza trwalej, poważniej, znaczenie będzie miało to kim jesteśmy – kogo znamy,...